Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dołek


Psychiczny dołek.... Od piątku Młody ma jakiś kryzys... Ssie pierś przez kilka minut, a potem puszcza, nie może znowu chwycić, denerwuje się, płacze, krzyczy... Na dodatek w poniedziałek okazało się, że słabo przybrał na wadze.... Boksujemy się od piątku - jedne karmienia lepsze inne gorsze. Dzisiaj w ogóle był dramat z karmieniami, spaniem, jego płaczem. Nawet na spacerze co chwilę się przebudzał. Oo powrocie z pracy Mąż go trochę przejął, bo ja już miałam łzy w oczach z bezradności. A w tym wszystkim jeszcze Michalina.... Wiem, że będzie potem lepiej, ale dzisiejszy dzień dał mi w kość i potrzebuję się nad sobą poużalać. 

Plusy? Polubił kąpiel - tzn. Przestał płakać w trakcie. Aha i ja zrobiłam coś dla siebie - w niedzielę po byłam się odrostu na włosach. W planie są jeszcze kiedyś paznokcie, bo w każdym pamiętniku zdjęcia! Ja też chcę!

Ok na dzisiaj tyle, bo jeszcze udzieli Wam się mój nastrój.

  • diuna84

    diuna84

    31 maja 2019, 13:53

    raz lepiej raz gorzej ;) trzeba przetrwać :*

  • ConejoBlanco

    ConejoBlanco

    23 maja 2019, 11:54

    A ile przybrał? Obstawiam skok rozwojowy, 5 tygodni to akurat czas na pierwszy.

    • Kora1986

      Kora1986

      23 maja 2019, 12:34

      Od poniedziałku do dzisiaj 30g, mamy go dokarmiać.

  • bialapapryka

    bialapapryka

    23 maja 2019, 11:20

    Trzymaj się! Mam nadzieję, że sytuacja szybko się poprawi.

  • Maratha

    Maratha

    23 maja 2019, 09:05

    Tule mocno. I narzekaj - lepiej pomarudzic tutaj i dac upust emocjom niz przenosic na domownikow. Buziaki

  • Nattiaa

    Nattiaa

    23 maja 2019, 08:37

    przytulam mocno, wszystko minie :*

  • ZebraWPaski

    ZebraWPaski

    22 maja 2019, 22:50

    Moj synek tak mial i to byly problemy z brzuszkiem, nie mogl kupki zrobic. Teraz ma 5 miesiecy i robi to samo jak go meczy. Pomogly nam kropelki Kolzym, takie delikatne smyranie brzuszka i stopek (polozna mi radzila, sa tam jakies punkty i faktycznie maly sie rozluznial) i ruszanie nozkami jakby na rowerzr jechal. Oj ciezko bylo, zycze wytrwalosci, ale rozumiem bezsilnosc- jest najgorsza -.-

  • polishpsycho32

    polishpsycho32

    22 maja 2019, 22:35

    Moja córcia miała kołki do 5 miesiąca ale jakoś to przetrwalysmy. Były jednak momenty że walilam głową w ścianę że zmęczenia. Obecnie cieszę się że wytrwalam. Obie córki są wyjątkowo odporne, prawie nie chorują.

  • aniapa78

    aniapa78

    22 maja 2019, 21:28

    Niestety z niemowlętami tak bywa. Oby nie kolka. Moja miała prawie rok czasu. Rozumiem Cię.

  • pannanikt00

    pannanikt00

    22 maja 2019, 21:15

    To widze ze wszystkie trzy (Ty, Asia i ja) przeżywamy aktualnie to samo. Moja tez wydziwia przy butelce - trochę chce, za chwile nie chce, wypluwa, potem znowu szuka i raczki pcha do buzi, denerwuje sie, znowu pije, po chwili znowu językiem wypycha butelkę.. i tak w kółko. Przy tym jest krzyk i rzucanie sie. Jak wcześniej piła pięknie i butle ogarniała w 6 minut, tak teraz czasem pół godziny walczymy z jedna butelka, potem 20 minut zanim odbije i jej sie ułoży, a za godzinę znowu płacz ze głodna.. i tak cały, calutki dzien.Podobno to skok rozwojowy. Czekam aż minie, choć wczoraj juz mi siadało...

    • akitaa

      akitaa

      22 maja 2019, 22:59

      U nas w tym tygodniu jest już okey, ale caly poprzedni tydzień mieliśmy takie akcje właśnie... Więc jak widać każdy dzieciak przez to przechodzi :D

  • fitball

    fitball

    22 maja 2019, 21:05

    3maj się mocno, szczerze mówiąc, to mimo wszystko wolałabym być po porodzie, mimo, że w dwupaku w sumie nie jest źle. Kryzysy mijają i raz jest gorzej raz lepiej, byle do przodu. Ja już zaczynam się denerwować i martwić o wszystko. Torba niby spakowana, a co dzień się zastanawiam czego jeszcze nie wzięłam ze sobą. Masakra..... Niby drugi poród, niby wiem co mnie czeka, a się boję. A dobija mnie już kompletnie to jak sobie pomyślę, że mogę nie być super sprawna, tak jak poprzednio. No i co to będzie.... ehhhh Dobra, pomarudziłam. Tak na prawdę to są takie momenty strachu. Ale szczerze mówiąc, jak bym się nie bała w ogóle, to chyba bym się stresowała bardziej. Bo lekki stres zawsze świadczył u mnie że jest duża szansa, że będzie ok. A brak stresu, albo apogeum stresu świadczył o tym, że może być niedobrze. Jak bym się czuła za spokojna, to bym myślała, że to cisza przed burzą. O matkoooo. Ja wiem, końcówka kiepska, ale jak już jest na świecie, to dopiero człowiek ma zmartwień....