Już dawno nie pamiętam tak paskudnej majówki. 1,2 to był jakiś koszmar…. Lało, wiało. W tym roku pierwszy raz wywiesiliśmy flagę na balkonie i tak nią targało, że bałam się że będziemy jej szukać gdzieś u sąsiadów. Z drugiej strony fajnie wyglądała jak tak furkotała 😊
2 odwiedziła nas moja szwagierka z Mężem i córeczką -Darią. Daria 13.05 skończy rok i jest chrześnicą mojego Męża. Ale taka drobniutka, malutka. Od urodzenia ma problemy z jedzeniem – z cycka, z butelki, stałych pokarmów… po prostu nie chce jeść i koniec. W tej chwili waży 7,5 kg. Chodzili po lekarzach, fizjoterapeutach, byli nawet u osteopaty i nic. „Taka widocznie jej uroda”. Ale fajnie było się spotkać, bo już naprawdę długo się z nimi nie widzieliśmy. Mimo goszczenia się to dietę trzymałam, a w ramach podwieczorku zjadłam mały kawałek ciasta, więc myślę, że tragedii nie będzie.
Powoli wszyscy dowiadują się o diecie. Również Teściowa, do której wybieramy się w drugiej połowie maja. Niby zaakceptowała, ale i tak mam wrażenie, że gdzieś tam z tyłu głowy myśli, że to jakieś tam moje fanaberie. Ona poznała mnie jak ważyłam 64kg, potem przytyłam do 78, a potem schudłam nawet do 56 i od tej pory cały czas się boi, że wpadnę w jakieś zaburzenia odżywiania. Niemniej podczas naszego pobytu ma uszanować mój „odmienny” sposób jedzenia. Poprosiłam, żeby zadbała o moją rodzinkę, a ja sobie wszystko sama ogarnę. To tylko kilka dni, jednego dnia zrobię sobie jakieś odstępstwo np. na grilla, a poza tym postaram się trzymać planu.
Po 1,5 tygodnia diety mogę się pokusić o jakieś podsumowanie. Większość dań naprawdę mi smakuje, obiady są duże objętościowo i chyba nigdy nie jadłam tyle warzyw. Super jest opcja wymiana całych posiłków, jak i poszczególnych składników. Np. dzisiaj na lunch mam ziemniaki z papryką i pomidorami, ale wymieniłam ziemniaki na kaszę zgodnie z sugerowanym przelicznikiem. Wczoraj miałam pomarańczę z nasionami na podwieczorek, a że miałam ochotę na jabłko to wymieniłam pomarańcze na jabłko i git. Podobnie z nabiałem – mogę wymieniać mleko na jogurt/maślankę/kefir, więc nic się nie marnuje. Obiady mam te same na dwa dni, więc nie muszę codziennie gotować. Bałam się o zaparcia, bo mam sporo bananów, ale przy podaży innych warzyw jest ok. Na nowo odkrywam awokado i w sumie banany też, bo bałam się ich jeść właśnie ze względu na skłonność do zaparć. Kolejne ważenie w czwartek – przestałam obsesyjnie się ważyć codziennie, ale na moich ulubionych jeansach widzę, że już jest lepiej. Wczoraj też widziałam w lustrze, że brzuch jakby bardziej płaski. To są takie małe sprawy, które motywują. Jedynie co to zwiększyłabym kolację, ale na razie trzymam się rozpiski i obserwuję 😊
Wczorajszy dzień spędziliśmy w domu. Niby świeciło słońce, ale było zimno i nadal wiało okropnie, a że Olek w końcu wydobrzał to woleliśmy, żeby posiedział jeszcze dzień w domu. Poza tym wczoraj znowu pogorszyło się z kolanem i to znacznie ☹ Dzisiaj utykam, ale popołudniu mam wizytę fizjo, więc coś zaradzi… ortopeda dopiero 13.05….
akitaa
4 maja 2021, 20:22Kurcze, ja banana jem prawie codziennie i w szoku jestem, że piszesz o zaparciach 😀 A jak to ziemniaki z pomidorami i papryką? W sensie, że takie pieczone/duszone? 🤔 // Kiepsko z tym kolanem 😔
Kora1986
5 maja 2021, 07:42W sensie takie danie jednogarnkowe :-)
BlackHorse
4 maja 2021, 12:09Moje odczucia co do diety podobne :) zaczynam właśnie drugi tydzień :) powodzenia!
Kora1986
4 maja 2021, 14:13Generalnie bardzo się cieszę, że się zdecydowałam :-) I w sumie myślę, że zrobiłam to zbyt późno!
dorotka27k
4 maja 2021, 10:46Brawa za konsekwentne trzymanie się planu..... a luz w jeansach to najlepsza motywacja;)))
ewelka2013
4 maja 2021, 09:32a jaka masz kaloryczność?i ile posiłków?
Kora1986
4 maja 2021, 11:59Posiłków mam 5, 1400 kcal przy założeniu braku aktywności, bo przy tym kolanie właściwie chodzę tylko do pracy... I tyle. Jak mam 3000 kroków to jest dużo...