w sobotę byłam wodzona na pokuszenie, w niedziele również ...
ale wytrwam:D z czego jestem bardzo dumna ...tym bardziej że wczoraj byłam na imieninach ...choć muszę sie przyznać ,że tyci tyci kawałeczek babki cytrynowej wsunęłam ...
ale tak sobie ustawiłam posiłki , żebym mogła sobie na to tyci tyci pozwolić ....
a dumna jestem z tego ,że jeszcze tydzień temu na tym kawalątku nie skończyłabym...
na dodatek nadprogramowo zaliczyłam trening ...o ile w moim przypadku można mówić o jakimś nadprogramowym ćwiczeniu ...wszystkie na wagę złota...
a dzisiaj z racji tej że cudnie świeci słoneczko i choć troszkę chłodno pomaszerowałam z pracy do domu ...
35 min . spokojnego marszu , ale mimo wszytko lekko się zgrzałam i zasapałam ..zwłaszcza przy ostatnim odcinku ,takim lekko pod górkę ...
teraz po uzupełnieniu płynów odpoczywam ale pasuje wziąć się za obiadek dla siebie , bo dla chłopaków mam ...
dzisiaj będę mieć indyka z wiśniami :D...mam nadzieję że będzie smakowało ...
alicja205
4 lutego 2014, 08:55Indyk z wiśniami brzmi pysznie :) Ja ostatnio tylko wszystko zmieniam w diecie na to nie co bym chciała mieć, ale jakie mam produkty.. Z konieczności. Mieszkam na wsi a na większe zakupy wybieram się dopiero w przyszłym tygodniu. Ale byłaś dzielna w niedzielę :) Dla mnie sobota i niedziela to większa lub mniejsza porażka..
dede65
3 lutego 2014, 14:23tak trzymać ! ja niestety w niedzielę "poległam" w walce z pączkiem sztuk 1. ;((( Wytrwałości życzę, pozdrawiam. A u mnie dziś pierś kurczaka z bananami (ale owocowo w tych naszych dietach)