Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Siodmy dzien( a wlasciwie osmy) bez M****


Nie wiem, jak liczylam, ale powinien byc osmy dzien...Nie, do liczenia nie mam glowy! Byc moze -dzisiaj juz poznym wieczorem - przyjedziesz do domu...Napisalam do Ciebie list, z prosba o rozwazenie swojej decyzji, bo szkoda mi bedzie Twoich nieprzezytych przygod! Ten drugi tydzien - jak wszyscy doswiadczeni Gorale mawiaja-to pestka! I tego mi bedzie szkoda...Ale, jak przyjedziesz do domu - to tez bedzie dobrze! O reszcie spraw z zycia doroslych - nie wspominam, bo sters goniony stresem, nie pomaga nikomu! Dobrze, ze choc upal zelzal do 25 stopni, bo juz nie bylo czym oddychac!Plany podrozne-wszytskie w "zawieszeniu", bo musze poczekac do niedzieli, by w koncu wyruszyc, tam , gdzie moze nie cha mnie widziec, ale ...Koncze juz, bo mam pokoj do "zrobienia"...to na razie...