Ale, juz pod koniec - M*** zjawia sie usmiechnieta! A ja coz, szkoduje nad Jejutrata nalepszej czesci wyprawy...Owszem, ciesze sie, ze jestesmy razem, poza wszelka watpliwoscia! Corka stracila 2kg (cos w koncu o diecie, dla przypomnienia mojego tutaj jesteswa!), co jest dobra wiescia, bo byla juz zbyt okragla.Teraz je malo, ale czesciej...Zobaczymy!
Ja natomiast, juz malo co jem (o , znowu - na temat pisze!)..Nerwy...W koncu , kupilam bilet, wylot we wtorek, ale to pierwszy etap...Sciska mnie w zoladku..A drugi etap? Musze juz teraz zarezerwowac cos, bo jak wroce, to moze byc zapozno na zalatwienie czegos...