po otrzymanym telefonie! "A jednak zadzwonili!" pomyslal uszczesliwiony. Zadzwonili, beda z nim sie chceili spotkac. Czyli - wymarzona praca tuz..tuz...! Wzial sie ostro za przygotowania do tego waznego spotkania. Ubrania nie musial przygotowywac, bo ono "czekalo" na taka okazje juz od wielu miesiecy w korytarzowej szafie. Na noc przed uowuinym spotkaniem, wzial sie za ponowne czytanie swojego podania o prace, ktorego kopie odczytywal raz po raz, by niczego nie pominac w jutrzejszej rozmowie! Jeszcze tylko modlitwa do Boga o powodzenie, ktora mu narwyrazniej nie "szla", ale to Bog zrozumie, bo nerwy, bo przejecie...A, i nie zapomniec o nastawieniu budzika, bo spoznienie nie wchodzi w gre! tak przygotowany - zasnal (zaskakujaco!) sapokojnie jak na przezycie, ktore mialo odslonic mu lepsza przyszlosc.
Jutro obudzilo go bez potrzeby pomocy budzika, a niebo usmiechalo sie pieknym zlota sloncem!" Dobra prognoza" - przemknelo Jonemu po glowie. Mial wystarczajaco duzo czasu, by zajac sie czyms dla relaksu, ale nie skorzystal z tego. Starannie przygotowany, wsiadl do samochodu i ruszyl w droge, na ktorej - praktycznie nie bylo zadnego ruchu, bo droga kategorii podrzednych, w dodatku piela sie pod lekka "gorke", wiec ktozby wybieral taka do przejazdu w dobie oszczedzania na beznzynie? Ale Johnowi to odpowiadalo. Potrzebowal chwili relaksu, jesli takowy mogl sie pojawic przed takim spotkaniem, jak owo w bardzo prestizowej firmie, o ktorej miejsca w pracy marzyl praktycznie od lat! " O chwilo zblizasz sie, juz bymchcia miec to za soba" - i oczyma wyobrazni widzial Johny siebie w lepszej pracy, lepszym zyciu, lepszym samochodzie...
Podjezdzajac pod lekkie wzniesienie, nagle John poczul weilkie- jakby- odrzucenie calego samochodu na prawa strone, potem silne zawirowanie pozbawilo Johna czujnosci nad kierownica, ale - jakims cudem ' udalo sie johnowi wyjsc calo z opresji. "jesczzce nie wszystko stracone, jeszcze nie wszytsko stracone!" -goraczkowo szeptal do siebie. Na cale szczescie, to byla tylko przebita opona, da sie cos zrobic, w kazdym badz razie - czasu bylo wciaz wiele, by sie nie spoznic!
Co za wscieklosc zaczela miotac Johnem, gdy okazalo sie ze zapasowe kolo, ktore zazwyczaj bylo w bagazniku, swoja nieobecnoscia wystraszylo kierowce do maksymum! "No, tak, tyudzien temu robilem zakupy, i chcac pomiescic wszytskie, wyjalem zapasowe kolo z bagaznika samochodu, i zostawilem je tam, w garazu..." Rozpacz! " Jeszcze jest sznasa, ze kogos spotkam na drodze", i wciaz moge zdazyc"...Niestety, czas mijal, nikogo na drodze nie bylo. Czasu ubywalo, sznse na dotarcie do wyznaczonego biurowca w celu rozmowy kwalifikacyjnej - praktycznie zmalaly do zera... Jedno, na co sie zdobyl John to wyrzucenie Bogu garsci pretensji w zapytaniu:"dlaczego mi to zrobiles, dlaczego?!" Ale Bog nie odpowiedzial, Bog milczal...
Po chwili, Johna poderwaly na nogi sygnaly syren wozow policyjnych. "o tej porze, na tej drodze?" - pomyslal...Podzedl jakies sto metrow wspinajac sie na szczyt wzniesionej w tym miejscu drogi i zauwazyl dwa policyjne wozy, a obok, zniszczony od wypadku samochod kierowcy, o ktorym nie widzial, czy ow przezyl, czy nie...Pospiesznie udal sie na zwiad. Na przeciw juz zauwazyl biegnacych czterech policjantow, z zapytaniem, skad sie tu john wzial? John opowidzial z zalem w glosie o calym wypadku, o planach lepszej pracy, o lepszym zyciu, ktore mogolby byc jego udzialem, gdyby tylko nie byl przymuszony do zbyt dlugiego postoju!
"Czlowieku, Bogu dziekuj , ze zarzucilo cie z drogi, ianczej padl bys pod kola pijanego kierowcy, ktory uciekal juz przed nami od dobrych pietnastu minut, wjezdajac na te droge "pod prad"! Cale szczescie, ze nikogo na niej nie bylo, bo smierc murowana, a Ty zjezdajac z gorki ze swoja predkoscia - w zderzeniu sie z predkoscia pijanego kierowcy - nie mialbys szansy na przyzycie tego zderzenia!!!"
Dedykuje Tobie Siostro i Tobie Bracie, i choc niepewnosc tego , co po drugiej stronie gorki - napelnia strachem, to nie traccie nadzieji w Opatrznosc Boza!
calcjum
26 maja 2009, 13:32Ci dziękuje za twoje opowiadania, zmuszaja do głębszej refleksji nad miernotą i przypadkiem , który rządzi naszym życiem. Srodowisko gdzie pracujesz to dobre miejsce na czynienie takich obserwacji, Pozdrawiam cieplutko
anakow
26 maja 2009, 09:50Co po drugiej stronie górki? Trudno na chwilkę przystanąć aby przemyśleć wiele spraw, życie pędzi na oślep i wielu nas w ten wir ślepo wpada.