Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
gdy dotkniesz dna odbijaj się....


Dno osiągnęłam pół godziny temu kiedy przed wejściem pod prysznic weszłam na wagę i zobaczyłam magiczne 78,5 kg. Do teraz nie mogę uwierzyć, że tak się zapuściłam. Nie powiem, że nigdy nie miałam więcej bo miałam, ale ostatnie 7 lat (po tym jak zrzuciłam na Dukanie 25 kg) mimo, że było chwilami wagową sinusoidą, mimo, że byłam w ciąży (max 79 kg) to tak źle jak teraz nie było… Wszystko było dobrze dopóki karmiłam… Pilnowałam się, żeby Małemu nic nie dolegało, odstawiłam i zaczęło się nadrabianie tego, czego mi nie było wolno… i tak nadrabiałam …. i po prostu tragikomedia… od października przytyłam 18,5 kg… poczucie, że nie jestem już tak potrzebna mojemu Synkowi, kryzys w małżeństwie, ogólne wyczerpanie i poczucie, że „czegoś” mi brak, w końcu stres związany z nową pracą, oddaniem Maluszka do żłobka…. Nic z tych rzeczy mnie nie tłumaczy wiem… jak dołożę jeszcze, że minął już ponad miesiąc od tych zmian… wiadomo stres trochę trwa? Ale miesiąc? Już dawno powinnam się za siebie wziąć… ale nie… jakoś sił mi brak… motywacji… Mąż nie rozumie dlaczego tak mi te kg przeszkadzają… w ogóle chwilami mówi, że to moje urojenia, że przytyłam… więc jasne jest  dla mnie, że na Jego wsparcie liczyć nie będę mogła. Do tego w pracy panuje zwyczaj „zakładowych słodyczy” (dużych ilości), a wiadomo, że na słodko łatwiej znieść stres, ogrom pracy, zmęczenie… i tak tkwię na dnie i nie umiem się odbić… Do 30 urodzin Męża zostały niecałe 3 miesiące… oprócz prezentu materialnego chciałam dać Mu coś o co od ślubu mnie prosił… ale wiem, że nie będę Mu w stanie tego dać jeżeli nie zrobię ze swoim ciałem czegoś by je zaakceptować… polubić… 

I tak mam do zrzucenia 18,5 kg…. I nie mam pomysłu jak to zrobić… myślałam o Dukanie… plus, że wszystko można szybko przygotować, minus… mam wrażenie, że nie mam dość siły… myślałam o diecie vitalii… ale nie chcę robić niczego pochopnie bo kiedyś wykupiłam i olałam bo nie miałam czasu na pichcenie w Smacznie Dopasowanej, nie wiem może IgPro to wyjście jakieś… Kurcze chciałabym się mieć kogo poradzić, ale nie mam… Chciałabym czegoś co daje efekty, i czegoś przy czym nie ucierpią moi Chłopcy bo to głównie Nimi muszę się rano zająć, Im zrobić śniadanie, a nie wymyślać dla siebie….

Pomocy! Wszystkie rady mile widziane. Osoby chcące się nawzajem wspierać, mniej więcej z podobnymi celami równie mile albo nawet milej.

  • Saule2015

    Saule2015

    14 kwietnia 2015, 10:13

    Po pierwsze nie powinnaś być dla siebie taka surowa. Wiele się w Twoim życiu ostatnio zmieniło, a miesiąc to niezbyt długi czas na poukładanie sobie nowej pracy, rozłąki z dzieckiem i wszystkich emocji z tym związanych. Niestety nikt nie pomoże Ci zadecydować o rodzaju diety, którą wybierzesz. Sama wiesz w czym czujesz się najlepiej i co przynosi najtrwalsze efekty dla Ciebie. To co przemawia za Dukanem to szybkie efekty - a takich właśnie oczekujesz. Przeciwko Dukanowi przemawia fakt, że już teraz czujesz się zmęczona i zestresowana, a reżim tej diety wymaga wiele determinacji. Wydaje się, że potrzebujesz planu, który zdejmie z Twojej głowy choć jeden obowiązek - czyli układanie własnego jadłospisu i wprowadzi do Twojego życia malutką stabilizację. To przemawia za dietą Smacznie dopasowaną czy IgPro ( lub inną zbilansowaną przez dietetyka). Posiłki możesz pewnie w większości przygotowywać na zapas i nie kolidowałoby to z Twoimi porannymi obowiązkami. Większe zróżnicowanie takiej diety mogłyby też skuteczniej pomóc oprzeć się pokusom w biurze. No dobrze, to na tyle mojej analizy domorosłego doradcy ;) Jedno jest pewne - chcesz zmian i tego powinnaś się trzymać. Trzymam kciuki za dobre wybory i wytrwałość.

  • olenka93m

    olenka93m

    11 kwietnia 2015, 20:00

    Hmmm ciężka sprawa. Spróbuje po prostu zdrowo się odżywiać i wkrec w to wszystko swojego męża... Nie traktuje tego jako diety, ale jako zmianę trybu życia. Wprowac naturalne produkty jak najmniej skażone chemia. Ciemne pieczywo, warzywa, owoce zamiast slodyczy