Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
O świętach... lubicie?



CZEŚĆ!

Masakra! 
+5 na dworze i święta. 
no co to ma być ja się pytam... 

?! ?! ?! ? !

Z resztą i tak dla mnie święta już dawno straciły urok. 
Odechciało mi się świąt gdy zrozumiałam, że uśmiech cioci przy stole jest wymuszony, że życzenia składane są na siłę, że dostajemy co roku te same kartki, że każdy narzeka na każdego, że nikomu nie chce się ruszyć z domu, ale zmuszamy się, by się spotkać, bo w święta by wypadało. 

Wszyscy sprzątają, robią gigantyczne zakupy, wydają kupę kasy, gotują ponad to co są w stanie zjeść. 

Okres kłótni o to wszystko co trzeba wykonać w tym przedświątecznym czasie i okres sztucznych uśmiechów. 

Nikt nie cieszy się ze spotkania z dawno nie widzianą rodziną, tego nie przeżywa nikt. Nie słyszałam jeszcze zdania: 
nie mogę się już doczekać kiedy wspólnie wszyscy zasiądziemy za stołem i w końcu będę mógł złożyć mojemu ukochanemu wujkowi te życzenia, które tak bardzo chciałbym, by się spełniły!

Codziennie za to słyszę:
nieee, chyba nie pojedziemyy do nich, nie chce nam się ruszać z domu, choociaż z drugiej strony może mniej się narobię jeśli pojadę tam, bo tak to oni pewnie przyjadą do naaaas... choleera, trzeba firanki wyprać!


MAGIA. 


W święta dzieje się magia. 

W mojej rodzinie przynajmniej. 

1.Magicznie znika kasa z portfela.
2. Magicznie przybywa wszystkim 5kg.
3. Po roku niechodzenia do kościoła, magicznie wszyscy modlą się przed kolacją.

I proszę, piszcie co chcecie, domyślam się, że zostanę teraz potępiona po tych przemyśleniach bo święta każdy kocha, ale ja świąt nie lubię. 


Dla mnie święta to ludzie. A w mojej rodzinie nikomu nic się nie chce. Nawet za dzieciaka zazdrościłam innym rodzinnych świąt, bo ja nawet wymuszałam ubieranie choinki. Teraz mnie namawiają bym ubierała i zawsze wspominają jak płakałam by mieć choinkę, a ja teraz nie widzę w tym sensu. Z roku na rok coraz bardziej czegoś mi brakuje. Kłócimy się o źle posprzątany pokój, o niewyrośnięte ciasto, a przecież nie o to chodzi. Spotykamy się i jemy. Jemy, jemy, jemy. Tyle godzin spędziliśmy w kuchni, nie może się zmarnować. Jemy i pijemy, prowadząc płytkie rozmowy, a często nie ma nawet o czym rozmawiać. Z telewizora płyną ciche dźwięki kolęd, wydłubuję ości z karpia, przynajmniej mam zajęcie. Po kolacji mama zadzwoni do babci zapytać jak tam u nich, porozmawiają przez telefon mieszkając w jednym mieście. Zaproszą się wzajemnie, by się odwiedzić w pierwszy dzień świąt i ustalą u kogo. Nieważne jednak gdzie i tak pozostaną niezadowoleni.

Święta <3

Nie wiem po co to napisałam, 
jakoś mi się tak smutno zrobiło...

  • neutralnaaa

    neutralnaaa

    19 grudnia 2014, 20:08

    Ja tam zawsze mam nadzieje ,ze w tym roku bedzie inaczej, ze sie nie poklocimy i jeszcze nigdy sie nie udalo. Ale teraz ja i moj starszy brat nie mieszkamy w domu, Tata pracuje w delegacjach wiec zjedziemy sie wszyscy na świeta i wiem ze bedzie fajnie ;) (a,e jade dopiero we wtorek zeby nie miec za duzo czasu w domu na klotnie i żarcie, zostaje w Krk zeby chodzic na treningi :P ) co prawda ciotka z rodzinka sie do nas wprosiła na wigilie ale przezyjemy ;) najgorsze te pytania wszystkie... Wam chetnie opowiem co u mnie ale innym w realu nie lubie opowiadac o swoim życiu. święta czy nie spędze ten czas pozytywnie, tak o postanowienie kurna świąteczne.

  • Chesill

    Chesill

    18 grudnia 2014, 13:55

    Moim zdaniem wszystko zależy od relacji w rodzinie.. sama akurat się bardzo cieszę na moment jak usiądę z rodziną przy stole.. i w tym samym składzie.. Powiem Ci, że bardziej martwiej sie tym, że ten skład powoli będzie ulegać zmianie..i za tym szczerze będę tęsknić. Osobiście nie lubię zrywu na zakupy.. ale też to zależy od podejścia. Nic na wariata. Cieszę się, że akurat w mojej rodzinie wszyscy ochoczo i z głową podchodzą do tematu świąt.

  • Vivien.J

    Vivien.J

    18 grudnia 2014, 11:19

    Mi się wydaje, że wiele zależy tu od nastawienia danych osób ;) u mnie w domu też zawsze było tak, że przedświąteczna atmosfera, to nerwowa atmosfera, ale to niestety normalne, bo jesteśmy tylko ludźmi. Każdy chce dobrze wypaść, chce przybliżyć komuś magię świąt poprzez uroczyste podanie kolacji, wypieki, piękne światełka choinkowe, bombki itd. ;) Tylko, że rodzina zawsze umiała o konkretnej porze zaprzestać tych wszystkich fochów i naprawdę czuło się tę magię. To kwestia nastawienia i więzi - tak myślę ;) Czasem też warto otworzyć innym oczy na wrażliwość na to piękno, bo być może z powodu monotonii życia je zgubili ;) Poza tym, czasem lepiej jest zawęzić grono gości, niż siedzieć nadąsanym. My spędzamy święta w tym roku tylko w 5: babcia, mama, tato, ja i siostra ;)

  • LadyFit22

    LadyFit22

    17 grudnia 2014, 22:33

    od października mieszkam w innym mieście niż moja rodzina, rzadko się widzimy a nawet gdy wracam to dodatkowo pracuję i nie mam czasu dla rodziny. NIGDY tak bardzo nie cieszyłam się z świąt jak w tym roku. Nie mogę się doczekać gdy usiądę z rodziną przy wigilijnym stole. Dopiero teraz doceniam nasze przedświąteczne kłótnie - Bo gdy zaczynają się święta wszystkie kłótnie cichną. Może nie mam idealnej rodziny ale jednak w święta potrafimy się połączyć. Lubię odwiedzać rodzinę w święta i duuużo się najeść bo to właśnie magia świąt. A kasy tak dużo nigdy nie wydawaliśmy i nie wydajemy na święta. Super że poruszyłaś ten temat i mimo wszystko życzę Ci radosnych świąt.

  • quesadilla

    quesadilla

    17 grudnia 2014, 20:38

    powiem Ci, że masz dużo racji w tym co mówisz; święta już od dawna kręcą się wokół ciągłego żarcia...ja się cieszę na święta dlatego, że będę mieć dużo wolnego i mimo pewnych obowiązków (wizyty u rodziny gdzie tylko wypada i trzeba) to jeszcze będę mogła spędzić czas z osobami, na których mi na prawdę zależy;)

  • madeline83

    madeline83

    17 grudnia 2014, 17:29

    masz rację też tak myslę i nie lubię świąt...

  • 88sweet88

    88sweet88

    17 grudnia 2014, 16:31

    W moim rodzinnym domu moja mama przed wigilja wiecznie zestresowana bo ona wiecznie tylko w kuchni a nikt inny nigdy nic nie robil...i krzyk na kazdego bo to zle itp..Wiec pare godz przed kolacja wiecznie byly krzyki i stres.. Hehe ale mimo to ja lubie swieta lubie kupowac i dostawac prezety ale nie lubie skladac zyczen itp..

  • ar1es1

    ar1es1

    17 grudnia 2014, 14:24

    Ja też jestem jedynaczką i niestety od dawna moi dziadkowie z obu stron nie zyja.A rodzina taty mieszka dosyc daleko od naszego domu rodzinnego.Swieta gdy bylam dzieckiem byly calkiem mile mimo,ze w malym gronie.pozniej niestety tata pil coraz wiecej i atmosfera swiat sie skonczyla dla mnie.Teraz od kilku lat swieta spedzam z moim M na obczyznie i nie sprzatam za duzo,zakupy robimy na spokojnie aby cos dobrego ugotowac ale nic nie wyrzucic;) Milo spedzamy czas przy choince.Jedynie rodzicow brak ale niestety bilety kosmicznie drogie:(

  • kawonanit

    kawonanit

    17 grudnia 2014, 10:10

    Dlatego bardzo się cieszę, że już nie mieszkam z rodzicami i mogę ich zwyczajnie olać. Przez kilka ostatnich lat święta spędzaliśmy sami z mężem i to też nie jakoś super świątecznie. Co prawda w tym roku jedziemy do teściów, ale to zwykły zbieg terminów, święta są mimochodem ;) A czemu jestem taka cięta na święta? Ponieważ mam znacznie starsze rodzeństwo, które jak byłam mała, delikatnie mówiąc olewali ten czas. Masa śmiesznych wymówek, które nawet dziecko potrafiło wychwycić. W rezultacie nasza wigilia nie różniła się niczym od dni powszednich... Święta nigdy nie miały dla mnie wymiaru ani rodzinnego, ani tym bardziej religijnego. Dlatego tak strasznie irytuje mnie to, że teraz, gdy rodzeństwo pozakładało rodziny, to ten czas jest nagle magiczny! Trzeba się spotkać w domu rodzinnym, bo przecież są święta! I jak to ja nie mam ochoty w tym czasie żyłować się z dojazdem (brak auta, jesteśmy skazani na komunikację miejską - jaka to przyjemność w czasie świątecznym chyba każdy wie...) i brać udział w czymś, czego tak naprawdę nie znam i nigdy wcześniej nie doświadczyłam...? Wypinam się jawnie, co sobie wszyscy o mnie myślą nie trudno zgadnąć ;)

    • laauraa

      laauraa

      17 grudnia 2014, 10:27

      Ja zawsze spędzałam wigilię tylko z rodzicami, rodzeństwa nie mam i nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego nie możemy zjeść kolacji w większym gronie, bo mam rodzinę blisko, w tym samym mieście.. nadal tego nie rozumiem, nie jesteśmy skłoceni, a i tak każdy woli sam u siebie. Zawsze było mi przykro gdy w szkole wszyscy opowiadali o wielkim stole i głośnej, wesołej wigilii bo dla mnie ten dzień też nie różnił się niczym od innych dni.

  • angelisia69

    angelisia69

    17 grudnia 2014, 09:44

    No ja w tym roku wogole tez swiat nie czuje :( z roku na rok gorzej bo wiecej rozumiemy no i anomalia pogodowe sie dzieja :/ Niemniej jednak uwielbiam klimat swiateczny z pelnego zdarzenia ;-) mam w sobie jeszcze te iskierke nadzieji ;-) A ty kochana nie zachowuj sie jak Scrooge :P choc praktycznie we wszystkim masz racje,postaraj sie przynajmniej oko na te "wady" przymknac :-)