Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
​Bo ja jestem proszę Pana na zakręcie…


No chyba jak w tytule. Złapałam życiowy zakręt i teraz muszę wiedzieć w którą stronę to prowadzi. W tym tygodniu spadło 0,5 kg, chwała mu za to. Generalnie rzucam wszystko. Na początek rzuciłam swojego endo, staram się jak mogę „z-rzucić” dodatkowe kilogramy, które doprowadziły mnie do miejsca w którym jestem i chyba dorosłam do rzucenia pracowa. Doszłam do wniosku, że to co się dzieje, ten zasyp „taboretów”, różnej maści kłamczuchów i kombinatorów, już nie daje w spokoju pracować. Poza tym nie lubię tego co robię. Może inaczej, w tych okolicznościach przyrody nie sprawia mi to przyjemności, nawet najmniejszej. Fakt że co miesiąc wpływa na konto określona kwota nie rekompensuje mi męki, która towarzyszy podróży do pracowa jak i wykonywaniu obowiązków. Nie rekompensuje ani stresu, ani konieczności obcowania z wyżej wspomnianymi „przedstawicielami branży meblowej”. Zmieniając wagę na klasę lżejszą (oby dalej szło bez zastojów) szykuję się na większe zmiany w życiu. Bo właśnie „nadejszla” kolejna wiekopomna chwila, kiedy jest ten czas na zmiany i trzeba tylko mieć tyle siły, żeby je wprowadzić. Znaleźć to co najważniejsze w tym konsumpcyjnym świecie i iść swoją drogą.

A to takie tam sensu stricto do powyższego wpisu:

  • eszaa

    eszaa

    20 grudnia 2015, 14:56

    tez mi jakos bliska ta piosenka... Życz e Ci abys miała siłe do zmian