Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Rozwód?


Jak powszechnie wiadomo JA i Aktywność fizyczna nie idziemy w parze. Znamy się od lat, długo razem chodziliśmy za młodu, ślub wprawdzie wzięliśmy z początkiem listopada br., ale nasz związek jest bardzo burzliwy i chyba nastąpi szybki rozwód z powodu niezgodności charakterów.  W związku i dla związku, a także w celu ratowania tego stosunku postanowiłam rozliczyć się z mojej aktywności przy tym jednodniowym święcie. Mój rachunek sumienia z ostatnich dwóch miesięcy wygląda bardzo imponująco, a oto on:

1.       Siłownia  - strój na siłownię zakupiony, przybytek wybrany – wizyt 0

2.       Kijki – po części korzystam ze stroju zakupionego na siłownię, uprawiam jedynie w niesprzyjających okolicznościach przyrody oraz podczas zawiasów umysłowych i stresów –  dwa miesiące diety a ja byłam pi razy drzwi 10 razy.

3.       Ćwiczenia z trenerem Vitalii – zaproponowanych treningów 19, wykonanych 3 i pół.

4.       Ćwiczenia z Chodakowską – skalpel  - 18 minut.

5.       Ćwiczenia na brzuch z jakąś Panią z Youtube – 1 raz

6.       Biegi – myślenie 100 razy, wykonanie 0 razy

7.       Inna aktywność fizyczna – codzienne planowanie.

 No to chyba z naszego związku jednak nic nie będzie, ale udaliśmy się do poradni małżeńskiej, w której nakazano nam się starać i aktywizować się w sposób przyjemny dla obu stron. Strona dominująca w tym związku czyli ja podjęła kolejną próbę. Próba polega na zakupieniu na allegro dwóch sprzętów.

1.       Sprzęt o dźwięcznej nazwie hula hop. Będzie hulał a ja zrobię hop. Wybór wypadł na sprzęt z magnesami i bajerami. Kurier już przytaszczył. Po złożeniu w jedną całość sprzęt jest łaskaw rozpadać się przy upadku na podłogę, który przy moich umiejętnościach następuje po kilku pierwszych ruchach. Mąż (ten prawdziwy) sklei na super gluta, a ja muszę zakupić w Tesco zwykłe hula i nauczyć się robić hop, a potem próbować na sprzęcie. Wg Internetu użycie sprzętu gwarantuje spalanie na poziomie 200 kcal/30 minut i piękną talię.

2.       Sprzęt o nazwie skakanka. Wg Internetu spalanie na poziomie 322 kcal/30 minut. Nie wiem co na to moje stawy i sąsiedzi pod nami (ciężkie czasy da nich idą, muszą sprawdzić siłę mocowania żydandolu), ale pamiętam jak byłam szczupła i młoda a moja cioteczna była pulchna i też młoda, to ona skakała codziennie 1000 podskoków na skakance i do tej pory jest szczupła chociaż już niemłoda, a u mnie jak wiadomo.

No i po odbyciu tego rachunku sumienia, obiecuję że będę starała się uratować nasz związek, bo jak nie to chyba jednak rozwód.

  • edytha_w

    edytha_w

    6 stycznia 2016, 22:52

    Lachesis, ja Cię kocham! A właściwie rzecz ujmując kocham jak piszesz:) Pisz proszę częściej i więcej. Czytam Cię regularnie i wyjść z podziwu nie mogę...

    • Lachesis

      Lachesis

      6 stycznia 2016, 22:56

      Jesteś dzisiaj drugą osobą która wyznaje mi miłość :-) NO moim działaniom. Pierwszą jest moja ulubiona uzależniona koleżanka, gdy odpuściłam jej mowę umoralniającą na temat skutków uzależnień. Kurcze jaki dobry dzień :-) Bardzo dziękuję i bardzo się cieszę że Ci się to podoba. Pozdrawiam

    • silva27

      silva27

      21 stycznia 2016, 13:16

      No ja nie ukrywam też pokochałam Cię miłością platoniczną szczerą i wieczną :-D, boś niesamowicie utalentowana bestia i niezależnie od wagi - rękę lekką do pisania masz jak mało kto! :-)

  • angelisia69

    angelisia69

    6 stycznia 2016, 13:56

    stara milosc nie rdzewieje :P

    • Lachesis

      Lachesis

      6 stycznia 2016, 15:08

      Oby oby, bo ja czuję jak skrzypi :-)

  • eszaa

    eszaa

    6 stycznia 2016, 12:42

    hehe, mam prawie tak samo z tym ze hula i hop idą w parze,wiec udaje mi sie raz dziennie pare minut pokręcic.Talia smukleje, co cieszy .Może zmień poradnie małżeńską ;)

    • Lachesis

      Lachesis

      6 stycznia 2016, 12:50

      Najważniejsze że talia smukleje, i to po paru minutach dziennie, to może mnie też się w końcu uda ruszyć. A co do poradni to niestety innych brak w okolicy :)