Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Desperados...


Desperatka

Czyli ja.

Nie pisałam bo byłam w czarnych dziurach, wybojach i innych kosmicznych zawirowaniach, które dość negatywnie odbiły się na moim postanowieniu zrzucania wagi. Jak zwykle z resztą. Do tego wyrzucili mnie z mojej grupy wsparcia za brak wsparcia i zepsuli pasek w pamiętniku.

Urlop zakończył się dramatycznie. Nie przeżyłam ataku frytek, gofrów, lodów i zapiekanek. Pierwsze cztery dni paskudnego żywienia obfitowały w zator jelitowy. Kolejne dwa w picie ziółek, a następne kilka w próby oczyszczenie nieprzyzwyczajonych do takiego żarełka, kiszeczek.

Masakra, a mimo czyszczenia kiszek, wróciłam do domu plus 3 kilo. No i dramat, lament i włosów rwanie, bo zrzucała to będę kolejne 3 miesiące. Chwila przyjemności dla kubków smakowych, kupa bólu dla brzucha i wojna psychologiczna w głowie.

No i odezwała się we mnie desperatka. Zapadła decyzja że wypróbuję pewien reklamowany system. Nie będę pisała jaki, bo widziałam na forum V., że jedna z koleżanek, z powodu publicznego wyrażania swojej opinii na temat systemu miała pewne problemy. Doszłam zatem do wniosku, że dołączę do systemu na miesiąc, zrobię zrzut wakacyjnego balastu, a potem grzecznie na Vitalię i zasuwam z dietą, oczywiście dołączę ćwiczenia i olaboga, wszystko zdrowo i książkowo.

A zatem desperatka poszła na spotkanie wprowadzające. Desperatka na spotkaniu czuła się tak jakby ktoś chciał jej wcisnąć garnki z Tesco za grube pieniądze. To był pierwszy znak, że należy brać nogi za pas. Ale desperacja desperatki była większa niż zdroworozsądkowe myślenie. Szczególnie, że prezentujący na swym ciele korzyści z garnków byli dość mocno przekonujący. Z resztą decyzja zapadła wcześniej i desperatka nie potrzebowała dodatkowych zachęt.

Pierwszy objaw zdrowego rozsądku pojawił się przy płaceniu. Poza abonamentem na miesiąc trzeba było zapłacić wpisowe jednorazowe. Przeszło przez myśl, że może jednak nie warto.

Drugi objaw zdrowego rozsądku pojawił się w chwili pobierania pomiarów. Pani wymierzyła mi 15 cm więcej w pasie niż posiadam. Zaczęłam się głęboko zastanawiać, czy aby na pewno nie posiadają oddzielnych miarek dla frajerów, którzy są pierwszy raz, żeby potem pokazać im jak schudli. De facto w domu nadal miałam to 15 cm mniej. No ale przypuśćmy, że jest to gra psychologiczna motywująca do dalszego wysiłku, skoro tak ładnie udało się schudnąć, co widać przy kolenym pomiarze jak na dloni. No ale mimo objawu zdrowego rozsądku, skoro zapłacone to niech będzie.

Potem była wizyta u konsultanta, wywiad zdrowotny i zdrowy rozsądek doszedł do głosu. Przemiły, szczupły konsultant wyklinał z komputera dietę. Nieststy poruszane przeze mnie kwestie zdrowotne zostały podsumowane jedynie karteczką z wykazem badań do zrobienia i nie było dyskusji. Takie są zalecenia. Produktów też nie wolno wymieniać. Nic nie wolno wymieniać, jeść to samo przez 4 dni, a potem przez 3 i jeździć na rowerku na siłowni, w czasie i tętnie wykilkanym. No niech tam, skoro już zapłacone spróbuję i może pozbędę się tego dodatkowego balastu. No szczególnie że to tu to tam twierdzą że to niby zdrowe. W sumie człowiek w ogóle bez żarcia może przeżyć 2 do 3 tygodni to co mi szkodzi spróbować. Za to wodę mam pić hektolitrami. Zero soli, zero cukru, zero zero zero.

Po konsultacji zrobiłam zakupy i dnia następnego, zagłuszając zdrowy rozsądek, rozpoczęłam dietę. Cały czas głodna, ale jakoś pierwszy dzień przeżyłam. Drugi dzień też. Nawet na siłowni mnie widzieli i na rowerku popindalałam. Ale potem zrobiło się już gorzej. Głodna, głodna, głodna bez przerwy, zdrowy rozsądek mówi rzuć to. Ale ja twardo nie, przecież zapłacone, a ludzie chudną. Tylko miesiąc, a potem zobaczymy. Ale nie wiem czy zobaczymy, bo jakaś infekcja mnie zaczęła rozkładać, do tego nastrój wpadł na niziny i przez kilka dni zrzuciłam 3 kg. Niby dobrze, ale i niedobrze. Ot desperatka. Siedzi z gulą w gardle, jakby tarczycy nie specjalnie to tępo i sposób odchudzania pasowało, z bolącą głową i desperacko zastanawia się komu pożyczyła rozum, bo warto byłoby go już odzyskać. Przydałby się.

  • beaataa

    beaataa

    29 sierpnia 2016, 11:52

    Moje korpo jest duże = dużo nas do eksperymentów z systemami zrzucenia wagi, szczególnie tych drogich, dwuskładnikowych: dieta + trener. Pojawiają się chudzi bohaterowie, niektórzy tylko z wielkiej grupy, i niestety za jakiś czas placz i jojo wielkie, bo jak długo można żyć tak dziwacznie. Ciesze się, że wróciłas i powodzenia:)

  • izabela19681

    izabela19681

    27 sierpnia 2016, 21:16

    należy słuchać organizmu. ja na brokule latała bym balonem :D

  • aniaczeresnia

    aniaczeresnia

    8 sierpnia 2016, 14:26

    Ha ha, nie chce Cie straszyc, ale tak szybko zrzucone kilogramy moga rownie szybko wrocic... Trzymaj dietke! Tylko nie ta drastyczna...

    • Lachesis

      Lachesis

      11 sierpnia 2016, 18:29

      Właśnie mój organizm odmówił przyjęcie kolejny dzień pod rząd brokula z gotowanym kurczakiem. Strata pieniędzy nie tak straszna w stosunku do polepszenia samopoczucia. Idę gotowac obiad z vitalii.

  • saga86

    saga86

    7 sierpnia 2016, 20:25

    Kochana myślę, że większość osób zmagających się z otyłością/nadwagą ma takie czasem desperackie pomysły "od czapy" i niestety zdrowy rozsądek wtedy choruje. Dobrze, że szybko wyzdrowiał Twój rozsądek. Szkoda tylko pieniędzy, ale człowiek uczy się na błędach, więc potraktuj to jako przykre, ale uczące doświadczenie. Teraz już wiesz, że to nie dla Ciebie. Myślę, że najadając się zdrowo też dałabyś radę 3 kg zrzucić w miesiąc. Doskonale się rozumiem też się zagalopowałam, ale nie poddam się i Ty też nie poddawaj się :)

    • Lachesis

      Lachesis

      11 sierpnia 2016, 18:30

      Nie poddaję się. Poddałam jedynie drastyczną dietę na której schudłam 4 kilo w ciągu 10 dni. Za dużo nie zdrowo i paskudnie się czuję. Ale wracam na dobrą stronę mocy.

    • saga86

      saga86

      11 sierpnia 2016, 19:54

      Cieszę się, że wracasz na dobrą stronę :)