Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Płaskowyż Bosackiej


Skopiowane..

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,11568106,Bosa_w_kryzysie.html


Osioł nie waga

Co wtedy zrobić? Usiąść i płakać? Dr Lewitt przekonuje, że warto próbować znaleźć dobre strony tej sytuacji. Pomyśleć sobie: oho, telepie mną, znaczy zaraz zacznę chudnąć, albo: jestem zmęczona, to normalne. Zwłaszcza że zastój może pojawić się jeszcze kilka razy podczas odchudzania.

Marcin Domański, trener osobisty, który widział już niejedną grubą babę stojącą na wadze, radzi, by usiąść i zastanowić się nad swoim wysiłkiem. Czy ostatnio nie przesadziliśmy z treningami? Może organizm nie miał kiedy odpocząć? Przekonuje, że brak oddechu może skończyć się kontuzją albo chorobą, bo wycieńczony złapie byle wirusa. A może było odwrotnie, trochę za mało się przykładaliśmy? Za długo spaliśmy, odpuściliśmy zbyt wiele treningów? Może ćwiczenia były zbyt monotonne? Radzi, by zmienić wysiłek. Najlepiej ciut zwiększyć, ale minimalnie. Iść wieczorem na spacer. Czy jest jakiś dźwig, który ruszy moją wagę z miejsca? Specjaliści twierdzą, że dźwigi są trzy.

Dźwig 1: Jeśli masz za mało ruchu, dołóż godzinę-dwie tygodniowo (w moim przypadku odpada, trener na mnie krzyczy, że ćwiczę za dużo i zajeżdżam organizm).

Dźwig 2: Ograniczyć ilość kalorii (odpada, chudłam do tej pory przepisowo, moja dieta na poziomie 1500 kcal jest wystarczająca przy mojej pracy i dużym wysiłku fizycznym, jeśli przesadzę, będę mnie nękać napady wilczego głodu i efekt jo-jo gotowy).

Dźwig 3. Dać sobie czas, zjeść porcję lodów, zrobić coś przyjemnego, odpocząć, zapomnieć, zrelaksować się.

Czy ktoś ma w ogóle wątpliwości, z którego punktu skorzystałam? Gruszki z serem pleśniowym i orzechami włoskimi, grzanki z pesto, oliwek i suszonych pomidorów, miska sałaty z sosem balsamicznym oraz kilka kieliszków czerwonego wina w towarzystwie najlepszych przyjaciółek podziałały jak balsam. Następnego dnia stanęłam na upartej jak osioł wadze i coś drgnęło w rajstopach! To stojące od dwóch tygodni bydlę wskazało 1,5 kg mniej!

Jak przejść przez płaskowyż?

Zmodyfikuj dietę. Jednego dnia zjedz np. obfitsze śniadanie czy obiad, innego zrezygnuj z jego części. Staraj się nadal jeść przyjaźnie dla żołądka - dietetycznie i lekkostrawnie. Węglowodany złożone łącz z białkiem i warzywami lub owocami. Dołóż więcej białka, które najsilniej przyspiesza przemianę materii.

Posiłki jedz bardzo regularnie. To napędza metabolizm. Nie rezygnuj z kolacji; jeśli nie masz ochoty, zjedz mniej, ale zjedz. Kolacja jest ważnym posiłkiem i trzeba ją zjeść dwie-trzy godziny przed snem. Głodowanie obniża tempo chudnięcia, organizm magazynuje wtedy każdą kalorię i zjada sam siebie, czyli własne mięśnie.

Pij więcej wody. Odwodnienie spowalnia przemianę materii.

Zrób sobie przyjemność. Skok w bok nie zniweczy twojego dietetycznego wysiłku, pod warunkiem jednak, że będzie to grzech jednorazowy. Staraj się, żeby to było coś pysznego, ale lekkostrawnego.

Jeśli jesteś niezłomna i nie uznajesz odstępstw od diety, spróbuj zorganizować sobie przyjemność - dzień piżamowy spędzony w łóżku, zabieg pojędrniający w spa, kino, spacer, to wszystko pomoże ci przejść smukłą stopą przez płaskowyż.

Zwiększ lub zmniejsz wysiłek fizyczny, zmień tempo i rodzaj ćwiczeń, liczbę powtórzeń. Dodaj jeden trening. Np. zamiast walić młotem dziewięciokilowym po 30 razy w czterech seriach, wal młotem sześciokilowym po 50 razy w trzech seriach. Albo zamiast biegać przez 10 min i odpoczywać przez 3, biegać przez 20 min i odpoczywać przez 5. Jeśli chodzisz na siłownię, poradź się trenera.

Daj czas odpocząć i sobie, i wadze. Pomyśl o czymś innym. Wyluzuj. Po kilku dniach zważ się. Z mokrymi włosami, a co!