Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

wyzwanie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5660
Komentarzy: 38
Założony: 22 lipca 2014
Ostatni wpis: 7 października 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lagerta

kobieta, 48 lat, Białystok

167 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 października 2014 , Komentarze (1)

No.. wczoraj wieczorem moja córcia oznajmiła iż potrzebuje na już kasztanów i żołędzi.

Cale miasto zjechałyśmy, zaangażowałam moja mamę a ona swoje znajome do poszukiwań i lokalizacji kasztanowców i dębów.

Ale mamy!!!. Cała reklamówkę kasztanów. cudnych!

a postanowienie się troszkę rozjechało bo jadłam poniedzielne ciacho :|

Tak więc dzisiaj mam zaszyty dziub na słodycze

i skrupulatnie Znów! zaczęłam zapisywać wszystkie kalorie jakie pochłonę.

Inaczej nie idzie. 

I to by było na tyle! Motyle. <3

6 października 2014 , Skomentuj

No! Moje Motyle. 

Ostatnio nie chciało mi się schudnąć. I mentalnie i fizycznie i psychicznie i jak kto chce. Nie chciało mi się i już.

Wirus męczył. Potem @. Słaba. Leniwa. 

Tylko zagrzebać się w liście i spać.

Próby odmawiania sobie przyjemności były. Były też nagłe ciągoty w stronę zamrażarki po litrowe lody.

Ale wszystko z umiarem. Żarówa się włączała.

Nie mogę przecież stracić tego co takim kosztem zyskałam.

z 95 kg na 85 kg!

Dziś jakoś lepiej mi. i mam cel !!!!!!!!

Znów walczyć o 10 mniej

Odcinam grubą krechą. 

Do boju.!!!!!!!!! 

Z licznikiem kalorii, z butami do biegania, z piłką gimnastyczną, z hasłem 

"Wygram z Wami - kilogramy" A co!

Albo ja albo one.

Bój będzie zaciekły bo waga zawsze oscylowała wokół 82-85 kg od wielu wielu lat.

Także wspomóżcie mnie Motyle.

I to by było na tyle. Motyle<3

29 września 2014 , Skomentuj

Minęły dwa wolne dni :( szkoda

Pracowite były i przyjechała @@

W sobotę sprzątanie chaty no i wybieranie marchewek. Porosły ze HO HO półmetrowe - serio.

Dzisiaj moja Ami poszła do szkoły gryząc taką wieeelką marchewe   Strasznie fajnie wyglądała

Niedziela minęła na 2 godzinnym spaniu w dzień i 3 godzinnym spotkaniu ze znajomymi

Dzisiaj rano ledwo wstałam tak się nie chciało do pracy, zeby jeszcze godnie zarabiać.

Nie lubie widzieć przelewu poborów na koncie. Bo nie wiem czy się smiać czy płakać

I to by było na tyle! Motyle!

26 września 2014 , Komentarze (2)

Witanko (cwaniak)

Koniec tygodnia, a  ja się czuję jak wieloryb z żółwiem. Karamba!!! :<

Bierze mnie jakiś wirus. Nie daję się! Wieczorami mnie trzęsie. (zimno) Śpię w dresach, skarpetach pod kołdrą, kocem. W ciągu dnia jak cie mogę.. jakoś funkcjonuję, ale wieczory i noce to karamba. Jeszcze nie przyszła jesień a tu już wirusy! Szok. (pomysl)

Na dodatek mam objawy przed @@@. Ciągle chodzę głodna. Czuje się nalana wodą jak meduza. W myślach mam ciągle czekoladę. Bronię sie jak mogę ale lekko nie jest. (swinia)

Waga oscyluje między 86 - 84 kg Wahania jak na giełdzie.(kujon)

Łikent zapowiada się pracowicie. a mianowicie ogród!!! trzeba warzywa wybierać i ratować przed mrozem. 

Dziś na obiad barszcz czerwony z kubeczka, placki ziemniaczane "plastelinki" i na nie sos pieczarkowy MNIAM(nudle)

Dzieciaki maja przesilenie jesienne.. nic im sie nie chce... do lekcji musze gonić groźbami i prośbami. strasznie duzo im zadają.. do tego nas angażują.. chore jakieś 

Jak ja sie uczyam rodziców moja praca domowa nie tyczyła a teraz siedź nad dzieciakiem pomagaj klej.. chociaż nie powiem... że to takie strasznie złe.. bo spędzamy razem czas.. ale to niepowinno byc narzucone z góry.. Co za oświata?!

Wrrrrrrrrrr ja chce wolne .. wakacje... (slonce)

Jakaś jestem przytłoczona obowiązkami, zadaniami, ciagle komuś coś....a gdzie  JA?

a gdzie czas dla rodziny? Często gęsto jestem tak zmęczona że nawet jak pomysle o wspólnym spędzaniu czasu to fizycznie nie jestem w stanie ruszyć w tym kierunku.

Owszem staramy się w niedzielę.. to rowery to spacer... to puzzle.. to szaleństwa z psem... (pies)

czy wspólne wygłupy... ale w tygodniu... NIE DA RADY!

Potrzebuję odpocząć!!!

Lubię gdy pada śnieg! I nie mogę się już na niego doczekać!  O! 

I to by było na tyle !  motyle! <3


18 września 2014 , Komentarze (3)

No! Moje drogie Vitalijki :D

Nareszcie spadek po Płaskowyżu przyzwyczajania sie do nowej wagi

Pokonałam 85 i mam 84 !!! z 95kg -11kg

w Biodrach mam 111cm !!!!!! z 118cm -7cm

w pasie mam 88cm !!! z 95 cm -7cm

:D:D:D:D

z rozmiaru 20-18 na 16 w tyłku jupiiiii

biegam na 7km już ciągiem

raz na jakiś czas a tak robię od 3,5 - 5 - 7 km

11 września 2014 , Komentarze (1)

Skopiowane..

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,11568106,Bosa_w_kryzysie.html


Osioł nie waga

Co wtedy zrobić? Usiąść i płakać? Dr Lewitt przekonuje, że warto próbować znaleźć dobre strony tej sytuacji. Pomyśleć sobie: oho, telepie mną, znaczy zaraz zacznę chudnąć, albo: jestem zmęczona, to normalne. Zwłaszcza że zastój może pojawić się jeszcze kilka razy podczas odchudzania.

Marcin Domański, trener osobisty, który widział już niejedną grubą babę stojącą na wadze, radzi, by usiąść i zastanowić się nad swoim wysiłkiem. Czy ostatnio nie przesadziliśmy z treningami? Może organizm nie miał kiedy odpocząć? Przekonuje, że brak oddechu może skończyć się kontuzją albo chorobą, bo wycieńczony złapie byle wirusa. A może było odwrotnie, trochę za mało się przykładaliśmy? Za długo spaliśmy, odpuściliśmy zbyt wiele treningów? Może ćwiczenia były zbyt monotonne? Radzi, by zmienić wysiłek. Najlepiej ciut zwiększyć, ale minimalnie. Iść wieczorem na spacer. Czy jest jakiś dźwig, który ruszy moją wagę z miejsca? Specjaliści twierdzą, że dźwigi są trzy.

Dźwig 1: Jeśli masz za mało ruchu, dołóż godzinę-dwie tygodniowo (w moim przypadku odpada, trener na mnie krzyczy, że ćwiczę za dużo i zajeżdżam organizm).

Dźwig 2: Ograniczyć ilość kalorii (odpada, chudłam do tej pory przepisowo, moja dieta na poziomie 1500 kcal jest wystarczająca przy mojej pracy i dużym wysiłku fizycznym, jeśli przesadzę, będę mnie nękać napady wilczego głodu i efekt jo-jo gotowy).

Dźwig 3. Dać sobie czas, zjeść porcję lodów, zrobić coś przyjemnego, odpocząć, zapomnieć, zrelaksować się.

Czy ktoś ma w ogóle wątpliwości, z którego punktu skorzystałam? Gruszki z serem pleśniowym i orzechami włoskimi, grzanki z pesto, oliwek i suszonych pomidorów, miska sałaty z sosem balsamicznym oraz kilka kieliszków czerwonego wina w towarzystwie najlepszych przyjaciółek podziałały jak balsam. Następnego dnia stanęłam na upartej jak osioł wadze i coś drgnęło w rajstopach! To stojące od dwóch tygodni bydlę wskazało 1,5 kg mniej!

Jak przejść przez płaskowyż?

Zmodyfikuj dietę. Jednego dnia zjedz np. obfitsze śniadanie czy obiad, innego zrezygnuj z jego części. Staraj się nadal jeść przyjaźnie dla żołądka - dietetycznie i lekkostrawnie. Węglowodany złożone łącz z białkiem i warzywami lub owocami. Dołóż więcej białka, które najsilniej przyspiesza przemianę materii.

Posiłki jedz bardzo regularnie. To napędza metabolizm. Nie rezygnuj z kolacji; jeśli nie masz ochoty, zjedz mniej, ale zjedz. Kolacja jest ważnym posiłkiem i trzeba ją zjeść dwie-trzy godziny przed snem. Głodowanie obniża tempo chudnięcia, organizm magazynuje wtedy każdą kalorię i zjada sam siebie, czyli własne mięśnie.

Pij więcej wody. Odwodnienie spowalnia przemianę materii.

Zrób sobie przyjemność. Skok w bok nie zniweczy twojego dietetycznego wysiłku, pod warunkiem jednak, że będzie to grzech jednorazowy. Staraj się, żeby to było coś pysznego, ale lekkostrawnego.

Jeśli jesteś niezłomna i nie uznajesz odstępstw od diety, spróbuj zorganizować sobie przyjemność - dzień piżamowy spędzony w łóżku, zabieg pojędrniający w spa, kino, spacer, to wszystko pomoże ci przejść smukłą stopą przez płaskowyż.

Zwiększ lub zmniejsz wysiłek fizyczny, zmień tempo i rodzaj ćwiczeń, liczbę powtórzeń. Dodaj jeden trening. Np. zamiast walić młotem dziewięciokilowym po 30 razy w czterech seriach, wal młotem sześciokilowym po 50 razy w trzech seriach. Albo zamiast biegać przez 10 min i odpoczywać przez 3, biegać przez 20 min i odpoczywać przez 5. Jeśli chodzisz na siłownię, poradź się trenera.

Daj czas odpocząć i sobie, i wadze. Pomyśl o czymś innym. Wyluzuj. Po kilku dniach zważ się. Z mokrymi włosami, a co!

11 września 2014 , Skomentuj

No jak poniżej w dwóch artykułach skopiowanych z innych stron widać 

Mam fazę plateau

Nic mi sie nie chce, jest mi cięzko, biegam na siłę i to robię 2,5 km a nie 7 km

Jestem po ciężkiej @ pewnie spadła mi hemoglobina

muszę zacząć chrupać marchewki

nie chce mi się pić wody - mało pije

mam chęci na słodycze - choć staram sie trzymać rozsądku

I TO PRAWDA ŻE FAZA PLATEAU - pojawia sie w miejscu wagowym jaki sie posiadało najdłużej 86-85 kg to moja waga oscylująca przez wiele lat

Wnioski:

- pić więcej czyli ok 2 litry wody

- biegać więcej 

- podjąć ćwiczenia z MelB - z tego co czytam na necie chyba dają dużo efektów

- mieć dużo cierpliwości

- NIE PODDAWAĆ SIĘ !!!!

- ZNÓW LICZYĆ KALORIE CO DO GRama

Obiecuję sobie zmierzyć obwody dzisiaj

a tak naprawdę moją wagą wyjściową było 95 kg tylko przystępując do vitalii wpisałam stan obecny na tamten czas - także mój faktyczny spadek to 10 kg (dziewczyna) tylko ciiiiiiiiiiiii

NIE MOGĘ ZAWALIĆ I STRACIĆ TO CO ZYSKAŁAM

DZIEWCZYNY - WPIERAJCIE!!!!!

11 września 2014 , Skomentuj

Kolejne skopiowane "Ku pamięci"

http://blog.lzej.pl/2013/10/efekt-plateau-najtrudniejszy-moment-w.html

Efekt plateau - najtrudniejszy moment w odchudzaniu

Odchudzasz się? Początkowo wszystko idzie zgodnie z planem, tracisz zbędne kilogramy. Przyzwaczajasz się do nowego sposobu odżywiania. Nagle waga, z niejasnych przyczyn, staje w miejscu, wskazówka ani drgnie. Zaczynasz zastanawiać się, czy to normalne, czy może zrobiłaś coś nie tak... Dopadł Cię tak zwany efekt plateau. Stabilizacja wagi przy zdrowej diecie odchudzającej jest normalnym stanem. Możliwe, że nie masz o tym pojęcia, nagły brak postępu frustruje Cię, aż w końcu rezygnujesz z diety i wracasz do starych nawyków. Jak tego uniknąć i przetrwać fazę płaskowyżu bez większych strat?

Co to jest efekt plateau?
Pierwszym krokiem do sukcesu jest poznanie zwyczajów wroga. Efekt plateau (płaskowyżu), to termin opisujący stan przejściowej stabilizacji wagi po okresie intensywnego chudnięcia. Na początku stosowania diety obserwuje się zazwyczaj duży spadek wagi. Wiąże się to z opróżnianiem przewodu pokarmowego i utratą wody z organizmu. W tej fazie organizm czerpie energię ze spalania glikogenu. Ponieważ każdy gram glikogenu wiąże 3-4 gram wody, podczas jego spalania następuje jej znaczny ubytek z komórek, co jest główną przyczyną spadku wagi (dlatego też w czasie diety bardzo ważne jest regularne uzupełnianie płynów). Po około 13 dniach (chociaż należy pamiętać, że każdy organizm reaguje inaczej, u jednych może to być 13, u innych 20 dni, z reguły plateau wcześniej pojawia się u osób, które odchudzają się intensywniej) waga, mimo restrykcyjnej diety i regularnych ćwiczeń, utrzymuje się na stałym poziomie. Taki stan może trwać od dwóch do trzech tygodni i jak się okazuje jest to normalna reakcja organizmu na zmianę nawyków żywieniowych. Organizm musi się zupełnie przestawić, dostroić, w końcu zmianie ulega ilość dostarczanych kalorii, gospodarka hormonalna, czy tempo przemiany materii. Czas, w którym przestawiamy się na nowy tryb pracy, to właśnie płaskowyż. Objawy charakterystyczne dla tego okresu to: uczucie zimna, dreszcze, zmęczenie, senność, bóle mięśniowe. Po jakimś czasie wszystko jednak wraca na właściwe tory, znów jesteśmy gotowi do walki z nadwagą. No chyba, że już zdążyliśmy się poddać. Bo niestety dla wielu osób jest to ten moment, kiedy wyrzucają do kosza wszystkie wcześniejsze postanowienia i wracają do szarej rzeczywistości. A efekt jo-jo szybko daje o sobie znać...

Jak przetrwać?
Prawda jest taka, że efektu plateau nie da się uniknąć. To naturalna kolej rzeczy. Teraz, kiedy już o tym wiesz, wystarczy uzbroić się w cierpliwość i przeczekać, a później wrócić do walki. Żeby przetrwać tę fazę jak najbardziej bezboleśnie wystarczy odchudzać się w sposób zdrowy i racjonalny. Lepiej zrezygnować z głodówek, diet niskokalorycznych, czy jednoskładnikowych, a ćwiczenia fizyczne, (szczególnie w ciągu pierwszego miesiąca) nie powinny być zbyt forsowne, za to długotrwałe. W ten sposób nasz organizm łatwiej dostosuje się do nowych warunków, a system energetyczny przejdzie na tryb spalania tłuszczu. Musimy mieć na uwadze, że organizm potrzebuje energii, by pracować jak dobrze naoliwiona maszyna. Jeśli przy wzmożonej aktywności fizycznej dostarczamy mu na przykład 1000, czy 800 kcal w końcu się zbuntuje, a wskazówka wagi nie ruszy się dalej. 

Kryzys wywołany efektem płaskowyżu można przezwyciężyć na wiele sposobów. Dobrze jest przeanalizować swoje dotychczasowe zachowanie i jeśli sytuacja tego wymaga wprowadzić niewielkie, ale niezbędne zmiany. Oceń swoją dietę i stopień aktywności fizycznej, kontroluj spożycie kalorii. Dobrym sposobem może być wprowadzenie „różnorodności kalorycznej”, utrzymując przy tym stałą tygodniową dawkę. Zamiast jeść każdego dnia 1800 kcal, zjedz 1400, a kolejnego 2200.

Bądź wytrwały
Pod żadnym pozorem nie ulegaj pokusie i nie wracaj do starych nawyków. To jasne, że nagły brak efektów negatywnie oddziałuje na naszą psychikę, ale nie ma takiej góry, której nie dałoby się pokonać. Miej świadomość, że podjadanie i odpuszczanie sobie, nawet na chwilę, może wyrządzić Ci dużą krzywdę i jest najkrótszą drogą do efektu jo-jo. Wytrwałość — tego potrzeba Ci najbardziej. Jeśli przetrwasz, będziesz realizować konsekwentnie swój żywieniowy plan nawet nie zauważysz, kiedy faza plateu minie, a Ty wrócisz do walki. Jeśli jednak ciągle masz jakieś wątpliwości może warto skonsultować się z dietetykiem. Profesjonalista na pewno odpowie na wszystkie nurtujące Cię pytania, będzie dla Ciebie wsparciem i ułatwi przetrwanie.

Co jeszcze możemy Wam doradzić? Na pewno nie powinniście rezygnować z aktywności fizycznej, dieta wsparta odpowiednimi ćwiczeniami daje wspaniałe efekty, trzeba tylko w to uwierzyć, zacisnąć zęby i ćwiczyć. No i jeszcze te endorfiny gratis. ;) Do tego woda, faza plateau to odpowiedni czas, by uzupełnić jej braki w organizmie.

No i najważniejsze, nie poddawajcie się. Skuteczna dieta wymaga czasu i cierpliwości. W każdej dziedzinie życia prędzej, czy później dopada nas demotywujący okres, nie załamujcie się, nie warto, pamiętajcie — po zimie zawsze przychodzi wiosna...

11 września 2014 , Skomentuj

Skopiowane z ... 

http://pretty-perfection.blogspot.com/2013/01/jak-pokonac-plateau.html

Skopiowałam żeby wracać......

Jak pokonać plateau

Nastaje taki smutny okres w diecie, kiedy za żadne skarby świata ani waga, ani wymiary nie chcą drgnąć.
Stoją jak ten uparty osioł i nie mają zamiaru uczynić progresu dla Twego lepszego humoru. Nie, bo nie i już.

Cóż. Na plateau jest kilka sposobów.




  • Przeczekać
  • Zmniejszyć limit kaloryczny 
  • Więcej ćwiczyć
  • Zmienić menu i ćwiczenia
  • Zwiększyć limit kaloryczny (tak, dobrze przeczytałaś)
Przeczekać. 
Jeśli masz cierpliwość, cierpisz na brak czasu na ćwiczenia albo po prostu zwyczajnie boisz się zareagować w jakikolwiek sposób - to czekaj. Świat się od tego nie zawali, a Ty, w założeniu że masz dobre nawyki żywieniowe, tylko je utrwalisz. Wcale nie taka zła metoda, jeśli chcesz przeczekać, aż skóra się dopasuje (po zrzuceniu większej ilości zbędnego balastu) lub już schudłaś dużo w krótkim czasie (co za dużo, to niezdrowo, szczególnie w tej kwestii).

Zmniejszyć limit kaloryczny. 
Hm, najczęściej i najchętniej wybierana metoda, choć przyznam szczerze, że jednak jedna z najgorszych. Dlaczego - plateau jest przejawem zwolnienia metabolizmu, pewnego buntu organizmu na to, że go zamierzasz zagłodzić na śmierć (biedaczek tak to odbiera, co ja poradzę) - a zmniejszając limit kaloryczny wcale nie sprawisz, że przyspieszy. Tak oto wpadamy w błędne koło - plateau- matko jedyna, co zrobić, żeby schudnąć! - zmniejszanie limitu - króciutka chwila chudnięcia - kolejny zastój - kolejne zmniejszanie limitu, aż w końcu - głodujesz totalnie i boisz się wypić szklankę wody. Zaczynasz tyć od plasterka ogórka i wpadasz w paranoję.
Nie zmniejszaj limitu, jeśli jesz poniżej 1000kcal. Jest to bardzo zgubne posunięcie. Zawsze możesz przecież

Więcej ćwiczyć
Więcej ćwiczeń tworzy większy deficyt kalorii. Proste jak budowa cepa. Szczególnie dobre są tu ćwiczenia cardio, nastawione na spalanie dużej ilości kalorii. Wada? Ano jest. Bardzo często w fazie plateau jesteś zmęczona, nie masz ochoty na takie hece jak spalanie jeszcze większej ilości. Ratowanie się kawą i energetykami możesz od razu wyrzucić w kąt. To nic nie da. Możesz się zaopatrzyć w witaminy, choć nie łykaj ich dłużej, niż miesiąc, max. dwa miesiące. Ćwiczenia siłowe? To długoterminowe dbanie o metabolizm. Nie, nie rozrośniesz się, ćwicząc z ciężarkami. Do tego potrzeba większych niż 5kg obciążeń i specjalnej diety, a nie takiej o obniżonej ilości kcal. Częstym błędem jest robienie w kółko tych samych ćwiczeń, więc dobrym wyjściem jest

Zmienić menu i ćwiczenia
Dwa miesiące z rzędu to samo śniadanie, jabłko na przegryzkę to już od wczesnej jesieni, serek wiejski na kolację - nie znudziło Ci się? Zjadanie wciąż tych samych produktów mało, że może prowadzić do niedoborów składników w diecie (czego się bardzo wystrzegamy, bo to może zwiększać chętkę na jedzenie i doprowadzać do napadów), to jeszcze wg badań naukowych spożywanie często danych produktów powoduje, że organizm zaczyna je przyswajać w większym stopniu. Co to oznacza? Nie przyswajamy wszystkiego co zjemy w 100%. W zależności co jemy, możemy przyswajać tylko 70%, jednakże im częściej to jesz, tym bardziej organizm przystosowuje się do zwiększenia przyswajalności, by wykorzystać jak najwięcej (tak, tabele kaloryczne przewidują taką rzecz jak przyswajalność, korzystaj z nich dalej śmiało.). Tak samo jest z ćwiczeniami - wykonywane wciąż te same przyzwyczajają organizm, przez co nie reaguje on tak, jak na początku i efekty są coraz mniejsze
Wywrócenie diety i ćwiczeń do góry nogami może być bardzo pomocne - lekki szok dla organizmu? Z wrażenia zapomni, że miał zablokować gubienie kilogramów ;)

Zwiększyć limit kaloryczny
Najpierw doczytać do końca. Zaraz, moment, przecież w diecie chodzi o to, żeby było mniej, więc jak? Ano tak, że skoro Twoje wewnętrzne metaboliczne przeżywa okres głodowy, to warto go zapewnić, że przecież wcale tak nie jest, to już minęło :) Czyli? Zwiększenie spożywanej ilości kalorii niejako odblokowuje metabolizm - strajk głodowy minął, uff, nie trzeba tak oszczędzać. Metabolizm poluźnia pas i waga spada.
Nie oznacza to, że masz ruszyć do lodówki i zjeść ją razem z obudową - bo skoro masz oszczędne wydatkowanie energii, to tylko więcej Ci się odłoży. Masz zwiększyć o jakieś 100-200kcal limit na jakiś tydzień-dwa, lub aż waga sama ruszy. Nie utyjesz od tego - a poza tym masz wagę i centymetr, skoro jesteś takim tchórzem, to możesz się kontrolować, choć gwarantuję Ci - nie przybędzie Ci dwa kilo tłuszczu tylko zaczniesz go tracić.
Zalety? Nie spowalniamy metabolizmu, zyskujemy trochę energii i chęci do życia, zapobiegamy niedoborom (założyłam, że zamierzasz ROZSĄDNIE I ZDROWO wykorzystać te 100-200kcal, to oczywiste, prawda?), mamy więcej energii do ćwiczeń, nie zasypiamy na zajęciach i kawy nie trzeba więcej.
Wady? Nie każdy potrafi tak rozsądnie zwiększyć limit, by nie stwierdzić, że nagle je tak dużo, to jak napad i w konsekwencji niektórzy wchłaniają zawartość szafek kuchennych w mgnieniu oka.
Ale jak nie nauczysz się teraz nad sobą panować, to nigdy nie utrzymasz wymarzonej niższej wagi, ba, nawet nie będziesz umiała jej ustabilizować ;)