Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzien 4 i 5... beda zakwasy


Dzien 4 minal ok, wieczorem cwiczenia rozciagajace... juz bolalo coraz bardziej - zakwasy. Dietowo bylo tez ok Natomiast dzien 5 byl o tyle smieszny, ze towarzyszyl mi niepotrzebny stres..

Najpierw dostalam w pracy BB sluzbowa i nie wiedzialam jak wlaczyc do cholerstwo.. troche techniki i sie czlowiek gubi.. a z komorkami to jakas masakra szczegolnie niedotykowymi hehe no ale ok. Wlaczylam okazalo sie ze jest zablokowany, wiec koles z IT poprosil zebym przyniosla mu go... wiec sie zgubilam :P mialam tylko isc do drugiego budynku a wyszlam wogole gdzies tam :P w koncu mnie ktos tam zaprowadzil - ale siara.

Wyszlam z pracy o 15 i zestresowana pedzilam do domu zeby zalatwic MOT, (przeglad auta) bylam pewna ze konczy mi sie z koncem miesiaca i wszystko byloby ok gdyby nie to ze okazalo sie garaz zamkniety w soboty aaaa lecialam wiec do domu zestresowana, bo w poniedzialek jade na spotkanie sluzbowe, we wtorek na 7 do pracy wiec bylaby lipa totalna...

I to wszystko bylonie potrzebne bo okazalo sie ze mam czas do 5go i ze drugi garage jeszcze blizej domu jest otwarty w sb wiec jutro musze wstac wczesnie i oddac auteczko :(

ale generalnie to ulga ze ja niemoge. Pojechalam potem szybko na moj fitness i prawie umarlam 2h bardzo intensywnych cwiczen po 2tyg przerwy, jak wrocilam to przyszedl kolega z piwem i ok.. skusilam sie na piwko jedno, ale przyszly chipsy i nawet nie ruszylam ich :D WOW tak mi rano burczalo w brzuchu ze az sie obudzilam hehe a to przez to piwo !! rozciagalam sie ale troche mniej przez te cwiczenia juz nie mialam sily...

Dzis nadrabiam rozciaganie jesli zdarze na joge a jak nie to wlaczam joge na wiiiiiiiiiiiii :)

a to takie marzenia, miec domek nad woda, miec sila wole zeby wstac przed wschodem i miec czas na ranna joge :)