Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dopalacz


Jak na prawdziwą Matkę Polkę przystało będzie o Małym Misiu, który od siedmiu tygodni jest centrum mojego świata :). Tym razem będzie o tym, jak Mały Miś pomaga mamie w odchudzaniu.

Wcale nie chodzi o to, że w ciąży baaardzo dużo schudłam, do wagi wyjściowej aż wstyd się przyznać. Nie wiem skąd się wzięła, bo ani nie miewam napadów głodu, ani nie jem słodyczy i fast foodów, ba, nawet jem śniadania. Ok, nie miałam czasu na siłownię, ale żeby spaść się jak nie powiem ta chrumkająca przy korycie przez brak ruchu, to chyba lekka przesada ;).

Mały Miś od pierwszych chwil swojego istnienia zafundował mi kawo i alkowstręt. Zrobił to dość perfidnie, bo w czasie długiego weekendu w miłym miejscu. Nagle wino zaczęło mi śmierdzieć, a na myśl o kawie robiłam się sinozielona. Potem było jeszcze lepiej - pojawiły się kuchniowstręt i alergia na gotowanie. Żywiłam się przez kilka tygodni wyłącznie croissantami i cisowianką perlage z limonką i listkami mięty. Na szczęście z czasem udawało mi się przełknąć i zatrzymać w sobie dorsza i indyka z warzywami na parze, zamiast czipsów (których nigdy nie jadłam) pochłaniałam paczkę mieszanki sałat dziennie. O dziwo, nie zmalała moja miłość do gorzkiej czekolady na gorąco w ulubionym miejscu :), najchętniej zagryzanej sałatką z grejpfruta i ananasa.

Gdy Mały Miś znalazł się po drugiej stronie, po początkowej przymusowej głodówce i dietce bardzo lekkostrawnej rzuciłam się na zakazane przez prawie 9 miesięcy sery pleśniowe, wędliny dojrzewające i wino. Wskazówka wagi nawet nie drgnęła. Wiedziałam, że szczęście nie trwa wiecznie i nie można kusić tłuszczu. Wróciłam na Vitalię i...  nie mam czasu na jedzenie.

O ile przygotowanie posiłków idzie mi całkiem sprawnie, tak, gdy siadam do stołu Mały Miś znajduje mi bardziej absorbujące zajęcie niż jedzenie :)
  • Mileczna

    Mileczna

    27 marca 2013, 07:38

    świeża Mama i odnowiona vitalijka!! gratuluję i trzymam kciuki :)

  • olasek86

    olasek86

    26 marca 2013, 16:19

    gratuluję synusia, mój ma prawie skończone 9 miesięcy i tak daje popalić że szok, ale jest największym szczęściem jakie mogłam kiedykolwiek dostać. Powodzenia