Wczoraj czułam w powietrzu wiosnę, dziś smagało mnie po twarzy deszczem i śniegiem. Na nudę i monotonię ciężko narzekać ;)
I choć uwielbiam każdą porę roku (tak to już jest kiedy człowiek urodził się niepoprawnym optymistą) to jednak marzę o wiośnie. O lżejszych ciuszkach, o eksponowaniu nóg.
I o pierwszym w życiu półmaratonie (to już prawie lato będzie).
I o majówce bo idę na świetne koncerty.
Ale! Dobrze, że jeszcze kilka tygodni przed nami. Jest czas na szlify, na zadbanie o najlepszą figurę z możliwych. By było co eksponować.
Jest czas by zadbać o formę.
Jest czas by wymyślić jak wyrwać TEGO.
Jest czas by żyć spokojnie ;) Bo trzeba jednak wykorzystywać maksymalnie każdą daną nam minutę ;)
W ogóle jak to jest… rwą mnie faceci, rwą w tramwajach, rwą w bibliotece. A ten jeden dziad rwał, rwał i się kontakt urwał.
Foch na wszechświat