Wczoraj trzymałam się postanowienia, a nawet lepiej. Zjadłam kawałek ciasta więc kolację w ogóle sobie darowałam:) Pojeździłam na rowerku wieczorem jeszcze więc dzień na plus. Dziś troszkę gorzej. Rano kawa bo byłam u weta z psem. (Na razie został tam dostał kroplówkę i za dwie godziny mam dzwonić i dowiem się więcej. Teraz już wiem że nie będzie widział.. Dobija mnie to strasznie.) Po powrocie bułeczka z ziarnami dyni z serem żółtym, wędliną i pomidorem.Rano nie ćwiczyłam i widzę że bardziej ciągnie mnie przez to do słodkiego. Obiad warzywa z patelni z kilkoma małymi kawałkami mięsa wieprzowego. Lekki sosik do tego.
Do niczego nie mam głowy. Cały czas myślę o tym moim biednym psiaku.... Przepraszam za tą prywatę jeśli ktoś natknie się na ten wpis...
anna987
9 maja 2013, 10:45Bardzo dziwnie jest z tym moim płynem, bo wyciekł cały na ziemię, po czym dolałam, przejechałam ponad 2000 km i nic nie ubyło. Też tak mam, ze jak poćwiczę, odczuwam później mniejsze gastro.
19stka
8 maja 2013, 08:44zdrowe odżywianie to jest to ;-)
NigdyNieKochalam
4 maja 2013, 16:21Biedactwo... Nie dziwie sie ze caly czas o nim myslisz skoro tak przyzwyczajamy sie do naszch pupilkow... ;*