Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dramat


Weszłam dziś rano na wagę, zmierzyłam się i obfociłam.

Później znalazłam w czeluściach komputera moje pomiary sprzed roku.

Wstawiam je Wam ku przestrodze. 

Prawda, że było pięknie?


Niestety później przyszedł październik.

Choroba i śmierć bliskiej mi osoby.

Wszystko stało się niesamowicie szybko - trzy tygodnie.

Umarła przytulona do mnie.

Była mi prawie tak bliska jak Mama.


Po tym wydarzeniu wpadłam w niesamowitą depresję.

Przestałam wychodzić z domu, później z łóżka.

Przestałam jeść, dbać o siebie, rozmawiać z ludźmi.

Zaniedbałam uczelnię i wszelkie inne obowiązki.

Kiedy zaczęłam się leczyć ważyłam 55kg i byłam strzępem człowieka.


Później przyszły leki, terapia, dwie sesje.

I stary dobry sposób na radzenie sobie ze stresem.

Żarcie.

Bo jedzeniem tego nazwać nie można.

Wszystko i w każdych ilościach.

Efekty widać w powyższej tabelce.



Nie całkiem jeszcze doszłam do siebie.

Ale chyba już na tyle, żeby wreszcie stanąć do walki nie tylko o zdrowie psychiczne, ale też fizyczne.

O to, żeby znowu stać się atrakcyjną i wysportowaną kobietą, a nie tłustym kłębkiem nieszczęścia. 


Zaplanowałam utratę co najmniej 0,5kg tygodniowo.

Pierwszy cel to 64.5 kg do pierwszego października. 

Kolejnym celem jest 60 kg w święta.

Ostatecznym celem - 58 kg do 13 lutego.

Z tym, że po osiągnięciu 60 kg podejmę decyzję, czy jest ok, czy jedziemy dalej - nic na siłę.

Najważniejsze jest moje dobre samopoczucie i akceptacja swojego wyglądu - masa ciała jest drugorzędna.


Codzienny plan zakłada:

- 1500kcal

- co najmniej 1,5l wody

- co najmniej jedna zielona i jedna czerwona herbata

- co najmniej 10km szybkiego marszu (niech żyje Endomondo)

- co najmniej godzinę hula hoop

- żadnego śmieciowego jedzenia, coli itp.

- na tyle, na ile to możliwe posiłki będą regularne


Mam nadzieję, że z konkretnym planem działania będzie mi łatwiej.

No to.... START! :)

  • blabli

    blabli

    3 sierpnia 2014, 20:12

    Powodzenia. Trzymam kciuki.

    • LibreSoy

      LibreSoy

      3 sierpnia 2014, 20:23

      Dzięki :)

  • VikiMorgan

    VikiMorgan

    3 sierpnia 2014, 13:16

    a co do straty bliskiej osoby - każdy to przechodzi, i każdemu jest ciężko ale pamiętaj że ta osoba by nigdy nie chciała żebyś rujnowała swoje życie bo jej nie ma, tylko żyła i wspominała wspólne szczęśliwe chwile wiec i dla niej musisz się wziąć w garść i popraw swoje założenia bo 1500 kcal na moje oko to za mało abyś ładnie chudła.... przelicz swój bmr i wydatek energetyczny tygodniowy i wal na priv to Ci pomogę ułożyć proporcje aby Twój plan się powiódł////

    • LibreSoy

      LibreSoy

      3 sierpnia 2014, 13:55

      Wiem, Ona też na pewno mi teraz kibicuje. Zwłaszcza, że całe życie mogła pochwalić się nienaganną figurą (jak to robiła to nie wiem! Nie jadała śniadań, pierwszym posiłkiem był obiad). 1500kcal to minimum, jakie zamierzam przyjmować. Sprawdziłam i taka ilość kalorii jest dla mnie najbardziej optymalna - skonsultowałam to też z fachowym dietetykiem. Przedział dzienny to 1500-1800. Nie mniej i nie więcej :)

  • VikiMorgan

    VikiMorgan

    3 sierpnia 2014, 13:11

    cycki masz fajniejsze teraz :) a porównując wyniki widac że utyłaś w brzuchu najwięcej - to może być spowodowane stresem (prolaktyna i kortyzol mogły pomóc), proponuję na wszelki wypadek do diety dorzucić wit b6, kwasy omega 3 i białko (potrzebna glutamina) aby zmniejszyć kortyzol, aby prolaktyne wit b6 również pomaga.... no i polecam moją dietkę bo ja w prawdzie przy wadze 76 miałam 99 w brzuchu a dokładnie na wysokości pępka więc tam gdzie się mierzy brzuch to było więcej i 98 w cyckach (wiec jeszcze gorzej niż u Ciebie bo mój bandzioch wyprzedził cycki a u Ciebie jeszcze nie) Dziś mimo okresu zmierzyłam się i w cyckach jest 90 a pod pępkiem 80 :). Tak więc można zejść....... Głowa do góry powiedz sobie że mogło być gorzej ale to nie znaczy że nie będzie dużo lepiej.....

    • LibreSoy

      LibreSoy

      3 sierpnia 2014, 13:51

      Ale za to wszystkie staniki za małe :P No i ja jestem jedną z tych, które wolą jednak mniejszy niż większy 'bufet' ;) Co do diet jestem bardzo sceptyczna, po przerobieniu materiału z trzech lat dietetyki (tak hobbystycznie, obok swoich studiów) przekonałam się, że najlepsze i najsensowniejsze jest po prostu zdrowe, optymalne odżywianie i ruch. Sposób najprostszy, a najbardziej skuteczny :)

    • VikiMorgan

      VikiMorgan

      3 sierpnia 2014, 16:46

      i tak i nie- chodzi o ilości - ja mam tendencje do zaniżania kaloryczności, druga sprawa trzeba znaleźć swoje proporcje, ale należy z czegoś wyjść i modyfikować...

  • angelisia69

    angelisia69

    3 sierpnia 2014, 13:06

    Wspolczuje straty bliskiej osoby :( jednak to tak naprawde nie powod do objadania sie,sa inne sposoby walki ze stresem i chcac byc szczuplym i zdrowym trza je odnalezc.No ale coz stalo sie i teraz trzeba powoli wracac na dobre tory.Zycze sukcesow :*

    • LibreSoy

      LibreSoy

      3 sierpnia 2014, 13:48

      Po części to też wina leków - ogromnie wzmagają apetyt i moja pani doktor uprzedzała, że większość tyje po nich co najmniej 5kg. Po powrocie do zdrowia najczęściej same spadają, bo już nie mamy takiego łaknienia. U mnie to prawda tylko po części, ale walczę :)