Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jak to jest z tym zastojem wagi ?


Koniec zajęć... Nie mogę w to uwierzyć, że trzy lata na uczelni już minęły. Dobrze, że ten semestr się już skończył bo jestem bardzo zmęczona tym ślęczeniem przed komputerem. Ostatnio mam wrażenie, że żyję głownie w wirtualnym świecie.💻🖥🖨 Mam nadzieję, że niebawem się to zmieni.

Wiem, że wiele z Was męczy problem zastoju wagi⚖ w czasie odchudzania. Borykacie się z problemem, że albo nie chce ruszyć albo nagle dopada Was zastój i dupka zbita... Wiele osób się wtedy poddaje. Obiecałam, że napiszę dwa słowa na ten temat. 

Otóż przyczyn, że nie chudniesz może być wiele. Wymienię najpierw te podstawowe, które zapewne wielu z Was są znane. Nasze ciało jest mega mądre a jeszcze bardziej cwane i przede wszystkim zawsze dąży to tego co dla niego... najwygodniejsze i najłatwiejsze.

1. Kaloryczność - jesz za dużo albo za mało. Nie zaczynaj odchudzania bez wyliczenia podstawowej i całkowitej przemiany materii. PPM to kalorie potrzebne ci do " oddychania" czyli wszystkich niezbędnych czynności życiowych, pracy organów wewnętrznych itp. Nigdy ale to nigdy nie wolno schodzić poniżej PPM. CPM to PPM plus Twoja aktywność życiowa. Często macie problemy z określeniem czy wasza aktywność jest niska, średnia czy wysoka. Głodówkom mówimy precz! ❗❗❗

Aktywność życiowa ( przykłady ) :🤸♀️🤸♂️🤸♀️🤸♂️

Mała - wynoszenie śmieci, gra w bilard, spacer 3km/h , wolne pływanie kajakiem

średnia-  gimnastyka bez ćwiczeń siłowych, jazda na rowerze umiarkowanie szybka, prace ogrodowe, gra w golfa, sprzątanie, , grabienie trawnika , wolne spokojne pływanie, spacer 5/6 km/h itp

Duża - bieganie 9/10 km/h , aerobic, rąbanie drzewa itp 

Od CPM najlepiej jest odjąć 200-300 Kcal i być na takim deficycie. Jeśli macie bardzo intensywny dzień, nie zmieniajcie kaloryczności. Ważna jest regularność. Jak spalicie więcej nic się nie stanie, ważne jest żebyście nie jedli poniżej PPM a ta się nie zmienia nawet jeśli ćwiczycie więcej danego dnia. 

Ruch - sam ruch nie da wiele jeśli nie będzie deficytu kalorycznego , ale pobudza metabolizm ( mięśnie) dlatego warto dodać ruch do żywienia. Plus wysmukli, wyrzeźbi, wyszczupli sylwetkę, Oczywiście ..po kilku miesiącach regularnych ćwiczeń. W tydzień, nie utyłaś , w tydzień, nie schudniesz:D

2. Jeśli jesz za mało, organizm będzie magazynował wszystko co się da, spowolni bardzo metabolizm, a potem wróci wszystko podwójnie. Odchudzanie niestety wymaga cierpliwości i wytrwałości. To długi i trudny proces. 

3. Za rzadko jesz. Nie wierzę w IF i inne takie tam cuda. Nasz organizm jest jak maszyna. A ta jest sprawna jak jest regularnie konserwowana i naoliwiona. Jedz regularnie, wyregulujesz metabolizm komórkowy, organizm będzie spokojny , że dostanie jedzenie , będzie spalał na bieżąco. Nie stresuj się, że nie chudniesz od razu. Organizm musi się zaadaptować do nowej kaloryczności i makro. Daj mu czas - kilka tygodni nie dni:D 

4. Sprawdź czy nie podjadasz? Zapisuj w ciągu dnia wszystko co jesz, a także ile jesz... Nie szykuj na oko, serio. Chyba, że już masz kalkulator kalorii w oczach:D Jeden plasterek sera więcej, trochę masła więcej, łyżka oleju więcej, czy ziarna słonecznika ( ponad 500 kcal w 100g!!) powoduje, ze w sumie wcinamy 200/300 kcal więcej zupełnie nieświadomie. A to przecież właśnie nasz deficyt. Zaobserwuj czy nie podjadłaś dodatkowych owoców, cukierka, wafelka itp

5. Zrób badania - hormony potrafią nieźle namieszać- sprawdź się pod kątem insulinooporności, Hashimoto, cukrzycy itp.

6. Skakanie z diety na dietę. Za każdym razem organizm głupieje. Tak jak napisałam wyżej - nasz mózg kocha to co łatwe i przyjemne i wygodne. Jeśli ciągle zmieniasz sposób żywienia powodujesz, że organizm musi odwalić kawał roboty z adaptacją. To niestety trwa. Jeśli już decydujesz się na jakaś dietę ( ja jestem zwolennikiem zdrowego stylu odżywiania, z regularnymi w miarę posiłkami i dobrym makro i zawsze będę to powtarzać ) to pobądź na niej jakiś czas. Nie rzucaj jej po tygodniu, to za krótko, żeby organizm się zaadaptował. Zaczyna głupieć i gromadzi.

7 . Za mało pijesz - oprócz tego co mówią - oczyszczanie ze złogów, toksyn itp przede wszystkim  nawadniaj mięśnie, to tam w komórkach zachodzi głównie proces metaboliczny. Dobrze nawodnione mięśnie to szybsza przemiana materii, większa sprawność fizyczna i łatwiejsze ćwiczenia:D  ( Uwaga nie myl metabolizmu komórkowego z trawieniem !) 

8. I ostatnia sprawa - Istnieje teoria tzw set point. Mówi ona o tym, że nasze ciało ma zaprogramowany określony limit wagowy. Na nieszczęście dla nas możemy go przesuwać. A na szczęście - w obie strony. 

Niestety jest tak, że nasz mózg będzie dążył do normy czyli  co najmniej do naszej najwyższej wagi jaką dotąd osiągnęliśmy. Jeśli ja przez okres 5-6 lat ważyłam ok 90 kg. To teraz normą dla mojego organizmu jest właśnie owe 90 kg a nie moje wymarzone 65. Ale na szczęście ten set point możemy obniżyć. Choć wymaga to cierpliwości. W początkowym okresie odchudzania waga będzie spadała bardzo łatwo, ale organizm się adaptuje i oczywiście będzie walczył, żeby jednak iść w kierunku set point. W którymś momencie może ( choć nie musi ) się tak stać, ze waga się po prostu zatrzyma i ani drgnie mimo deficytu. Oznacza to, że nasz cwaniak nauczył się już sobie z tym stanem deficytu radzić. Taki stan może trwać nawet 2-3 miesiące. Jaki jest tik? Otóż dobrze jest w tym czasie wejść na zero kaloryczne na okres tygodnia a nawet dwóch. Nasz organizm ma pamięć metaboliczną. Pozwólmy mu uwierzyć, że moment, w którym jesteśmy właśnie to ten nasz set point. Czyli obniżamy tą naszą górną wagę do punktu w którym właśnie jesteśmy. Jak nasze ciało migdałowate uwierzy, że właśnie tak jest, że teraz ta waga jest normą, po jakimś czasie waga zacznie ponownie spadać w dól. Niestety trzeba się uzbroić w cierpliwość i po okresie zera nadal być na deficycie. Może to potrwać nawet do 3 miesięcy, dlatego tak ważne jest , żeby po prostu sobie w tym  być, dalej zmieniać relacje z jedzeniem i nawyki żywieniowe, a nie wracać do starych nawyków. 

Tak jak już pisałam wielokrotnie- konsekwencja, systematyczność, wytrwałość, cierpliwość. No niestety. Ale jak dacie radę to wzrośnie wasze poczucie bycia skuteczną a stąd już tylko krok do sukcesu :D Trzymam kciuki. Za siebie również bo wcale to łatwe nie jest , a wiedza w głowie niewiele zmienia jeśli jej nie implementujesz. jak to mówią " od wskazywania palcem księżyca, na księżyc nie polecisz " 

Dobrego popołudnia , spadam sie uczyć notabene do przedmiotu " Zmiana zachowań zdrowotnych " - jak znalazł :D 

  • agazur57

    agazur57

    16 czerwca 2020, 08:28

    Od jakiegoś czasu nie jem co 3 godziny, tylko robię dłuższe przerwy. W zasadzie, to stosuję dietę montignaca. Robię przerwy po 5 godzin. Znacznie lepiej się czuje i nie jestem głodna. Gdy jadłam co 3 godziny byłam cały czas głodna.

    • Malgosiat

      Malgosiat

      16 czerwca 2020, 08:55

      ja robię podobnie to jest nowy trend w dietetyce, potwierdzam byłam ostatnio u 2 dietetyków z tym że ja mam jeszcze 1 przekąskę i 3 posiłki

    • Lonmar

      Lonmar

      16 czerwca 2020, 12:17

      Ale regularnie :)

  • Malgosiat

    Malgosiat

    15 czerwca 2020, 12:10

    dzięki za wpis :) no i jeszcze bym dodała opuchliznę ja mam dosłownie palce u rąk jak parówki. Po tych wszystkich latach z nadbagażem bo kiedyś myślałam że 72 kg przy 170 to tragedia to myślę, że swoją wagę mamy też w głowie, kiedyś nawet jeszcze po porodzie byłam laską ok 62 kg wyćwiczone jędrne ciało i cały czas kręcił się wokół mnie jakiś adorator, niestety nigdy nie trafiłam na porządnego faceta wiele mnie to kosztowało nerwów i myślę że ja zakodowałam zgraboność facet ból a grubość brak faceta szczęście. U mnie jest jeszcze cała masa takich kodów np. gruba mniej szczęśliwa ludzie nie zazdroszczą lub bardzo szybko awansowałam bo przed 30 byłam dr i znów kod gruba stateczna doświadczona starsza niż w rzeczywistości. Mój psychoterapeuta już mi to kilka lat temu powiedział, że boję się sukcesu totalnego i ta nadwaga ma to rekompensować. Myślę jeszcze o jednej u nas szczególnie kobiet ważnej sprawie jakim jest poświęcanie się dla innych. U mnie na pierwszym miejscu była praca, niestety dopiero potem dzieci i rodzice. Teraz są dzieci na pierwszym miejscu a z tym się wiąże brak czasu na dbanie o siebie bo nikt mi nie powie że wszystko można połączyć otóż nie da się. Więc miałam iść na kije z koleżankami a córka kaszle, miałam iść do lekarza mama dzwoni aby do niej przyjechać bo chora (a niedawno był Dzień Matki). Gdyby chudnięcie wiązało się tylko z biochemią każda z nas była by szczupła :) Ale damy radę jesteśmy na dobrej ścieżce :)

    • Lonmar

      Lonmar

      15 czerwca 2020, 21:58

      Dlatego ja zaczelam wstawac wczesnie rano;)

  • CzarnaOwieczka85

    CzarnaOwieczka85

    15 czerwca 2020, 10:08

    Jak sie tak czyta wsztstko wydaje sie takie proste:)))

    • Lonmar

      Lonmar

      15 czerwca 2020, 10:20

      Nie jest proste ale tym większa satysfakcja jak się uda :)

    • CzarnaOwieczka85

      CzarnaOwieczka85

      15 czerwca 2020, 10:51

      Oj tak satysfakcja jest ogromna

  • CuraDomaticus

    CuraDomaticus

    14 czerwca 2020, 21:20

    Tylko działać...

  • gosiulek1

    gosiulek1

    14 czerwca 2020, 19:19

    Ja nie liczę kalorii. Nie wiem, jakie jest moje CPM i PPM. Po prostu jem dozwolone produkty do syta. I nie jem wieczorem. I waga spada. Jak jem i piję niedozwolone rzeczy, nie dbam o pory posiłków, albo zjem za późno, to rośnie. I taki mój sekret. Wartość kaloryczną mierzyłam to oko przez kilka dni, żeby sprawdzić, czy nie jem za dużo, bądź za mało. Dla mnie szkoda życia na liczenie kalorii. Ale każdy musi znaleźć sposób na siebie. Ważne, żeby być konsekwentnym w tym co się robi. A efekty na pewno się pojawią. 😃

    • Lonmar

      Lonmar

      14 czerwca 2020, 19:27

      Ale jednak sprawdziłaś czy nie jesz za dużo :) Wiesz teraz to ja tez już wiem jaka wartość ma dany posiłek i wiem ile mogę zjeść czego bez ważenia ale trzeba się tego nauczyć :)

    • gosiulek1

      gosiulek1

      14 czerwca 2020, 19:43

      Ja nie wiem ile co ma kalorii. Jem intuicyjnie. Żeby się orientować ile co ma kalorii musiałabym to robić długookresowo. Sprawdziłam, bo mimo diety waga marnie spadała. Okazało się, że jem za mało. Więc teraz jem więcej i kalorii nie liczę. To dla mnie męczące, dlatego wybrałam taką dietę, żebym nie musiała liczyć kalorii i planować posiłków. Zaglądam do lodówki i biorę to, na co mam ochotę. 😃 Jem, żeby się najeść. Ot cały sekret. Generelnie wybieram produkty o niskim indeksie glikemicznym. Mam listę tego co mogę jeść i staram się jej trzymać. Ale niczego nie podliczamy i nie sumuję.

    • Lonmar

      Lonmar

      14 czerwca 2020, 21:04

      To super ze masz tyle szczęścia . Tylko indeks glikemiczny a kalorie to dwie różne sprawy . Prawdopodobnie pilnując indeksu przypadkowo pilnujesz tez kaloryczności :) Grunt, ze działa :)

    • gosiulek1

      gosiulek1

      14 czerwca 2020, 22:26

      To nie kwestia szczęścia. Kalorie nie zrobią całej roboty. Możesz zjeść odpowiednią ilość kalorii w słodyczach i pizzy i na początku pewnie nawet będziesz chudła. To nie jest ani szczęście ani przypadek. Jeśli nie tylko jesz, ale przede wszystkim się odżywiasz, jesz odpowiednie rzeczy, to organizm sam sobie intuicyjnie reguluje ilość tak, żeby się nie przejadać, bo nie jest głodny. 😃

    • Lonmar

      Lonmar

      15 czerwca 2020, 09:14

      Z tym się zgodzę w 100% !

    • gosiulek1

      gosiulek1

      15 czerwca 2020, 09:18

      👍👍👍

    • Malgosiat

      Malgosiat

      15 czerwca 2020, 12:17

      Tak zgodzę się z IG on robi prawie całą robotę, matko ja po białkowo-tłuszczowym śniadaniu mogę cały dzień nic nie jeść :) a kiedyś diety 1500 kcal (pewnie węgle to były z 80% i to te z wysokim IG) nie dawały prawie żadnego efektu

    • gosiulek1

      gosiulek1

      15 czerwca 2020, 13:10

      No racja. Ja może nie mam tak, że mogę nie jeść cały dzień, ale nie mam napadów głodu i łatwo mi kontrolować ilość i jakość, jeśli tylko jem regularnie i nie pomijam posiłków. 😃