Poprawiłam swój rekord życiowy na dystansie 21,097 km ! I to o całe 4 minuty!
Teraz jest to 1:55, duma mnie rozpiera Jeeeju jestem przeszczęśliwa, mega satysfakcja.
Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się na 7 kilometrze, tak dobrze się biegło. Od 10km nogi przestawiły się w jakiś dziwny, nowy tryb, którego do tej pory nie znałam. Zaczęły same przebierać jak u chodziarza, i to w takim tempie, że bałam się, że nie utrzymam go do mety. Punkty odżywcze super zorganizowane, woda, izotonik, banany, czekolada, cukier... co tylko chcieliśmy. Na finiszu jak zwykle przeszłam do tego desperackiego sprintu, którego pewnie nie powtórzyłabym w normalnych warunkach, ale wiecie... adrenalina no i świadomość, że to ostatnie metry.
Po drodze fajni, jak zawsze sympatyczni ludzie (w końcu biegacze), tak samo na mecie, zagadywałam do masy uśmiechniętych osób i wszyscy szczęśliwi, z życiówkami albo udanymi debiutami. No nie było tam ponuraków, to muszę przyznać
Jedyne, co trochę martwi, to bóle stawów, takie, że ledwo mogę stawiać kroki. Odespałam godzinkę tradycyjnie, jak to po biegu, wygrzałam się i właśnie drukuję do Was spod kocyka, przy gorącej herbacie i leczę gardło zmasakrowane zimnym powietrzem.
BIEGANIE TO FANTASTYCZNA SPRAWA. Dziewczyny, dajcie się wciągnąć i pokochajcie to, co robicie, a ta pasja odwdzięczy się Wam na tyle sposobów, że nie jesteście w stanie nawet sobie tego wyobrazić.
A teraz uciekam, trzeba się w końcu zapisać na ten kwietniowy maraton...
phyrexia
27 października 2014, 10:37super. Gratuluje zyciowki!!
LooLoo
27 października 2014, 11:53dzięki :D
Luanna
26 października 2014, 21:03No to gratulacje! Jak Cię czytam to zaczynam tęsknić za bieganiem, ale za każdym razem, jak się trochę rozbiegam, to coś sprawia, że nie chce mi się więcej. Mija jakiś czas i od nowa-zaczynam się rozbiegiwać ;) Jak to zatrzymać nie wiem, ale wiem, ze lubię biegać :D
LooLoo
27 października 2014, 07:17hmm może spróbować przełamać ten moment "nie chce mi się więcej"? za tym momentem czeka cała masa endorfin i satysfakcji! ;)
WaniliowoMalinowa
26 października 2014, 17:11Przy takiej ilości endorfin to ja się nie dziwię, że tam nie ma ponuraków :D Jej, dwie godziny bezustannego biegu - podziwiam Cię, naprawdę. Ja bym za cholerę nie dała rady. Jesteś moją idolką! :)
LooLoo
26 października 2014, 17:12oj bo się zarumienię :D dziękuję, bardzo mi miło :)
angelisia69
26 października 2014, 17:01super ;-) ja do tej pory nie moge sie przemoc do biegania :P ale zazdroszcze tym co to kochaja