Leżę na zwolnieniu w wyrze, ledwo sie ruszam, dzisiejsza poranna dawka lekarstw ścięła mnie z nóg i odcięła od świata na trzy godziny - a ja zamiast sobie spokojnie dochodzić do siebie i relaksowac, odpoczywać, nabierać sił - to sprawdzam pocztę służbową i się stresuje robotą. No przecież nic, tylko mnie przełożyć przez kolano,, lać i tylko patrzeć czy równo puchnie :/ Obiecuję - od teraz koniec! Aż do poniedziałku nie sprawdzę poczty służbowej, nie pomyślę o pracy i nie będę niczego na przyszły tydzień obmyślać!
Zamiast tego skupię się na sobie - i na planowa niu wyjazdu na wesele :) To już tylko trzy tygodnie... :) Zrobię sobie dziś lub jutro zdjęcie w kiecce i tu wrzucę - liczę kobity że konstruktywnie ocenicie nad czym najbardziej musze popracować i jak najlepiej zakryć mankamenty.A jeśli jeszcze coś doradzicie w kwestii dodatków to będę wniebowzięta! :)
Ponieważ do Krakowa przylatuję dzień przed weselem, to sobie już zarezerwowała hotel na tą noc. teraz tropię fryzjera i wizaż na niedzielny poranek, bo niby teoretycznie mogę sama się uczesać i umalować, ale na pewno to nie przetrwałoby wtedy nawet połowy imprezy... A poza tym lubie jak mnie ktoś czesze i ogólnie coś przy mnie robi, więc czemu nie :D
Muszę jeszcze się umówić na pedicure i manicure przed wyjazdem. Eh, być kobietą :)
Za oknem podobno ponad 20 stopni. Że jest słonecznie to widzę. Żal dupę ściska, ale co zrobić...
Wczoraj koleżanka przywiozła mi kule - zdecydowanie ułatwiają poruszanie się. Ale odnoszę wrażenie, że ogólnie ból jakby mniejszy jest i zwiększyła się ruchomość w dolnej części kręgosłupa, więc jest optymistycznie :) Dobrze, że te leki działają a nie tylko powalają na łopatki (a powaliłyby konia...).
Mało tu u mnie o diecie i ćwiczeniach ostatnio, no ale chyba jest to w jakiś sposób zrozumiałe...
Dziś na obiad pierś kurczaka i fasolka szparagowa na parze :) Już się nie mogę doczekać!