Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Co to ja chciałam powiedzieć!


Ach, tak, wstałam więc dziś o godz. 14. Nie, żeby było tak codziennie. o 4 nad ranem wróciłam z wycieczki do stolicy - jednodniowej, a do Warszawki mamy około 400 km. Cały dzień bieganiny po mieście: Centrum Kopernik, Starówka, stadion, etcc ale nie o tym chciałam. Nie miałam czasu na racjonalne żywienie i oczywiście pozwoliłam sobie na więcej niż zwykle, łącznie z tłustym kotletem w panierce, lodami amerykańskimi i słodkimi sokami (zbiorowe żywienie).  Bieganina, stres powodowany napiętymi terminami i niebotyczny miejski upał darowały mi przybranie. Dziś o godz. 14 400g mniej od ostatniego ważenia. A pełna obaw wchodziłam na wagę. A że odchudzanie to reakcja łańcuchowa, to jestem dodatkowo zmotywowana i odpalam kompa, żeby przywitać sie z Mel B (10min. ramionka, bo są spięte i 10 min nogi, bo złapał mnie skurcz - 12 godz. a autokarze.). Nie ominę faktu, że na obiad znów zjadłam ziemniaczki - wiem,wiem - ziemniaki jeszcze nikogo nie zabiły, ale nie powinnam, naprawdę - wysoki indeks i wydęty brzuch.
No to do roboty!
  • Lotta73

    Lotta73

    18 maja 2013, 12:48

    Tylko tyle, że nie mam czasu. Waga powoli schodzi. Czekam, aż rozmienię dziesiątkę. Nie mogę się doczekać. Czuję się świetnie. staram się ćwiczyć chociaż co drugi dzień. Dziś wielka próba, zjazd rodzinny pasibrzuchów przy grillu. Jedyny problem to nieregularne wypróżnianie. Pozdrawiam

  • schudne14

    schudne14

    11 maja 2013, 19:31

    Ćwicz, ćwicz! Powodzenia :)