Dzisiaj porozmawiałam z pewnym trenerem na siłowni. Jak sam stwierdził zwrócił na mnie uwagę, bo jestem na siłowni codziennie i uparcie trenuję. Porozmawialiśmy o moim treningu i żywieniu i facet uświadomił mnie, że odchudzanie zaczyna się w kuchni! Siłownia to dodatek, "robię" mięśnie, spalam tłuszczyk, ale jak nie zmienię nawyków żywieniowych to nie schudnę.
Przeanalizowałam swoje posiłki i największy problem mam z obiadami. Jem ogromne porcje. Mieszkam sama, więc gotuję tylko dla siebie. Coś, co powinnam mieć na dwa dni, zjadam w jeden! Tłumaczę sobie, że przecież spalę na siłowni, ale tak to nie działa, bo wychodzę na 0!!!
A przecież chcę w listopadzie na wadze zobaczyć równe 61kg, a nie ciągły balans między 63-64!
Do dzieła, muszę zmniejszyć porcje jedzenia i mierzyć się regularnie!
jej-szerokosc-patrycja
20 listopada 2016, 15:33Spróbuj liczenia kalorii :))) Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Bardzo łatwo wchodzi w nawyk i nie utrudnia życia w żaden sposób :)))
angelisia69
17 listopada 2016, 12:19kalorii nie oszukasz :P mozesz spalic nadwyzke zeby nie tyc,ale dla schudniecia bilans musi byc ujemny.Czas dzielic kasze/ryz na połowki przed gotowaniem,zeby szkoda nie bylo na 2gi dzien :P
blue-boar
17 listopada 2016, 12:12o mam to samo :) nic nie przetrwa "na drugi dzien". dobijające gotowanie dla jednej osoby :P
fitnesiaraa
17 listopada 2016, 12:12Cześć, facet ma rację,ale na moim przykładzie powiem Ci,że to co wyćwiczysz na siłowni i spalisz to i tak dużo w tamtym roku chodziłam na siłownie i nie miałam żadnej diety jedynie ograniczałam słodycze i alkohol i widziałam MEGA efekt jak na same ćwiczenia więc rób to co robisz tylko ogranicz niektóre produkty ! powodzenia :)