Cześć Kochani !
Mamy maj. W połowie za nami a w połowie przed nami - weekend majowy . Dla jednych - czas odpoczynku, spędzania czasu z rodziną, przyjaciółmi ,piwko, kiełbaska z grilla , dla drugich - udręka i milion pytań - jak przetrwać trzymając potocznie mówiąc " michę " , jak znaleźć czas pomiędzy rodzinnymi spotkaniami na trening ?
Jak jest z Wami ?
Czujecie się odprężeni, wykorzystujecie czas na odpoczynek , regeneracje ? Czy raczej czujecie się sfrustrowani ( tu grill u ciotki, tu zaległe obowiązki, a przy tym jeszcze ciasto które patrzy się na was w kuchni ) ? Hm ?
Zaczął się nowy miesiąc i daję sobie rękę uciąć , że ponad połowa tych, którym się uzbierało co nieco przez zimę budzi się z zimowego snu i jest w głębokim szoku ubierając zeszłoroczny t shirt że jest on obecnie przyciasny . I ta połowa stojąc przed lustrem obiecuje sobie , że to koniec przelewek , że krótko mówiąc bierze się do roboty. Je zdrowo i ćwiczy ostro. A tutaj pojawia się grill i wszystko przeskakuje na miano : od jutra.
Kochani , ja sama bardzo często przechodzę na tryb " od jutra ", ale prawda jest taka, że jutro nie istnieje . Dzisiaj owszem. I nie chodzi tutaj o to, żeby siedzieć w grupie znajomych czy rodziny ze szklanką wody i skwaszoną miną . To ma być nasz styl życia a nie pieprzona kara.
Chodzi o to , żeby zjeść kawałek kiełbasy ( dla wegetarian czyli w moim przypadku - usmażona kromkę chleba ) z przyjemnością a resztę wieczoru spędzić aktywnie - pójść na spacer, pobawić się z dziećmi czy jak już wszyscy pójdą włożyć adidasy i biec - tak długo na ile starczy nam sił.
Ja zaczęłam miesiąc maj sporą dawką zbędnych kalorii - pojawił się chleb smażony, piwo, cola, ciasta , porządny obiad - zdecydowanie przekroczyłam swój limit. Co gorsze - nie był to tylko jedzenie, wpadłam w krąg tzw. objadania...
I wczoraj ,kiedy zostałam sama koło północy ( będę szczera ) miałam cholerne wyrzuty sumienia. Łzy w oczach. Czułam się opuchnięta, wzdęta, przejedzona a w głowie miałam nadal obraz pysznego ciasta . Czułam się na prawdę źle. Czułam , że przekreśliłam wszystko jedzeniem. Byłam zniesmaczona samą sobą.
Czy tak się stało ? Nie.
Owszem wstałam rano opuchnięta i z brzuchem co najmniej jakbym była w 7 miesiącu ciąży,a mój żołądek mówił : jestem pełny .
Owszem stanęłam na wagę i zobaczyłam 79 kg , mimo, że gdzieś tam już pojawiało się 77 i widoczna róznica w wyglądzie ciała.
Spuściłam głowę , na chwilę , po czym włożyłam na siebie sportowe ubrania , włączyłam muzykę i zrobiłam 60 min na orbitreku . Po - czułam się o niebo lepiej.
Musicie wiedzieć , że zdarza się zły dzień a nawet w przypadku niektórych tydzień, ale nie chodzi tutaj o upadanie, chodzi o podnoszenie. Ciągle i ciągle. Ja wiem, że będę upadać jeszcze tysiąc razy - ale wiem też, że za każdym razem się podniosę. Tak jak podniosłam się te milion razy wcześniej.
Nie jest łatwo być byłą anorektyczką która żywiła się wodą i jednym jabłkiem dziennie, nie jest łatwo poradzić sobie z późniejszym przybieraniem na wadze i kompulsywnym objadaniem , nie jest łatwo chudnąc przy obecnej niedoczynności tarczycy ale nie chodzi o to, żeby było łatwo.
Chodzi o to, żeby ciągle walczyć . I ja walczę. I będę walczyć.
Aż będę zdrowa w pełni , aż będę silna wystarczająco, ąż będę w pełni akceptować swoje ciało.
A i jeszcze jedno.
Ciało to nasz dom , nasze mieszkanie. To my mamy czuć się w nim dobrze. Po prostu. Jeżeli ktoś przychodzi do nas w gości i mówi , że nie podoba mu się nasz kolor ściany co myślimy ? "Osz cholera, muszę natychmiast przemalować ściany czy raczej " pier ... się , to moja ściana ".
Dlaczego w takim razie czujemy się tak źle kiedy ktoś mówi , że jesteśmy za grubi, za chudzi, za mało umięśnieni czy za bardzo umięśnieni ? Dlaczego pozwalamy innym na ciągnięcie nas w dół ?
Dlaczego po prostu nie mówimy : " pier... się " ?
Ja często teraz stykam się z różnymi określeniami dotyczącymi mojego ciała . Ludzie dla których wcześniej widzieli mnie chudziną nie mogą zrozumieć jakim cudem moje ciało się tak bardzo zmieniło.
Większość nie zna drogi którą przeszłam. Nie ma pojęcia jak bardzo nienawidziłam swojego ciała i jak bardzo zdarza mi się teraz je nienawidzić po zjedzeniu nawet kęsa więcej od zamierzonego. Ale ja nie zamierzam nikomu tłumaczyć się z wyglądu mojego ciała.I wy także tego nie róbcie. Nie zmieniajcie się dla kogoś. Nie chudnijcie, nie tyjcie - dla kogoś. Ci którym na prawdę na Was zależy będą zawsze dla was - niezależnie jak wasze ciało wygląda.
Ja to już wiem.
angelisia69
2 maja 2016, 16:59otoz to,najwazniejsze to kochac samego siebie i robic cos dla siebie.jesli ktos naprawde nas lubi/kocha to bez wzgledu na wage i wyglad powinien nas akceptowac.niestety spoleczenstwo jest jeszcze zacofane i brak niektorym tolerancji :(
ile_mozna_marzyc
2 maja 2016, 16:25Niesamowicie motywujący wpis! Ile wpadek żywieniowych się nie zaliczy, zawsze trzeba wstać i iść/biec dalej! ;) Powodzenia życzę, bądź silna ;)