Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wigilia.


Cześć Kochani ! 

Do Wigilii pozostało 59 dni . 

24 grudnia rok temu obiecałam sobie siedząc gdzieś tam w kącie po ciemku ze łzami w oczach, że za rok, na następną Wigilię wszystko będzie inaczej. Że patrząc w lustro nie będę czuła rozczarowania i smutku. Że już nigdy więcej nie będę wstydzić się tego, jak wyglądam przy całej rodzinie tak jak tego roku. Że będę tą szczupłą , piękna laską, że będę słuchać " jak to zrobiłaś " i " wyglądasz pięknie " od wszystkich ciotek zamiast tego " oj Tobie niczego nie brakuje " .

Że nie będę czuła się gorsza. Już nigdy więcej. 

Do dzisiaj pamiętam jak pewna ,zdeterminowana byłam podejmując tą decyzję. To nawet nie była obietnica złożona sama sobie , którą można złamać jak to bywa z obietnicami. To była pewność, że tak się stanie. Że za rok , w Wigilię założę obcisłą czarną sukienkę, ułożę włosy, zrobię make up i patrząc w lustro sama na siebie będę czuła dumę ze swojej pracy , ze swojego wyglądu. Że tego wieczoru będę czuła się wyjątkowo. 

Do tego dnia pozostało 59 dni. 59 dni. Powtarzam to jak zaklęta, bo nie mogę uwierzyć w tą liczbę. 8 tygodni, 3 dni. Tyle dokładnie dzieli mnie od tego dnia, w którym nie miało być wstydu i rozczarowania.

Siedzę z kubkiem herbaty , przede mną leżą czekoladki Merci. Nawet ciężko powiedzieć mi ile ich zjadłam. Łyk po łyku dociera do mnie że własnie dzisiaj jest kolejnym dniem, który nie został wykorzystany. Co więcej - jest jednym z tych dni, których będę żałować patrząc w lustro w Wigilię. 



Jak co roku kupuję nową sukienkę kilka tygodni przed Wigilią, biorę kąpiel, jeszcze mokre ciało spryskuję ulubioną perfumą, otulam się szlafrokiem, układam włosy, robię makijaż. Staję przed lustrem, ubieram sukienkę. Opina moje ciało. Znowu jestem gruba. Obsesyjnie myślę, co mogę zjeść, żeby nie wyglądać jak w ciąży podczas kolacji u dziadków. Jem mało bo " jestem gruba ".Uśmiecham się składając wszystkim życzenia. Kiedy zostaję sama, jeszcze przed Pasterką po moich policzkach spływają łzy. Dlaczego płacze ? Bo znowu się nie udało . Znowu się wstydzę. Znowu nie jest idealnie. Znowu nie dotrzymałam swojego słowa. Znowu się zawiodłam. Jedzenie syfu było moim wyborem wyborem którego dzisiaj bardzo żałuję. 


Brr.

Dokładnie wiem, co będę czuła, kiedy moja waga się nie zmieni. Tutaj nie chodzi o to, żeby mieć idealną figurę. tutaj chodzi o to, że przez cały rok nie dałam z siebie nic żeby ona była lepsza. I wtedy , w ten wieczór to mnie dobije. 


Jest milion wymówek. Zawsze jest milion wymówek. Ale to jest rok. 365 dni. A ja nie zrobiłam nic, żeby być lepsza. 

Tak się bedę czuć. 

Tak się będę czuć jeżeli nie zacznę podejmować innych decyzji dotyczących jedzenia. A jeśli zacznę ? Jeśli zacznę wszystko może się zmienić 

Mam 8 tygodni , żeby dać z siebie coś dobrego. Mam 8 tygodni , żeby pracować ciężko, bo wtedy nawet jeżeli moja sylwetka nie będzie idealna, jest cień szansy, że w moich oczach nie pojawią się łzy wstydu i rozczarowania samą sobą. 

To moje wyzwanie.

Mój cel to wyglądanie jak najlepiej w noc Wigilijną. Patrzenie w lustro bez wstydu i rozczarowania. 

I jeżeli jestem w stanie wyobrazić sobie to wszystko , jestem w stanie zmienić to wyobrażenie.



Jak co roku kupuję nową sukienkę kilka tygodni przed Wigilią,jest taka jaką sobie wymarzyłam, biorę kąpiel, jeszcze mokre ciało spryskuję ulubioną perfumą, otulam się szlafrokiem, układam włosy, robię makijaż. Staję przed lustrem, ubieram sukienkę. Idealnie leży na moim ciele. Podkreśla moją figurę . Tę na którą ciężko pracowałam przez ostatnie 8 tygodni. Uśmiecham się do lustra i do każdego po kolei składając życzenia. " schudłaś " - słyszę i na mojej twarzy pojawia się duży uśmiech . " tak " - odpowiadam. Kiedy zostaję sama, jeszcze przed Pasterką staję przed lustrem. Jestem z Ciebie dumna - mówię. Udało się.Już się nie wstydzę. Zrobiłam wszystko , żeby być lepsza. 


To jest mój cel. Jaki jest Twój ? Może taki sam ? A może noc sylwestrowa w pięknej sukni ? A może rozpoczęcie Nowego Roku ze świadomością, że w tym starym dałaś z siebie wszystko ?

Ja zamierzam walczyć o tą noc. Mam wybór.

Mam 59 dni. 

Wykorzystam je. A Ty ?




  • ona612

    ona612

    27 października 2016, 11:50

    Wpis jak najbardziej trafiony. Przyłączam się a Ty jak tylko zwątpisz wracaj do tego co napisałaś nawet 10x dziennie a napewno się nie poddasz tylko napędzisz do działania!

  • chrupkaaaa

    chrupkaaaa

    26 października 2016, 19:31

    Wzruszylam się. W takim razie dołączę do Ciebie. Damy rade!

  • LastChance2016

    LastChance2016

    26 października 2016, 11:15

    DObrze napisane o tej Wigilii... Chyba każdy, kto zmaga się z wagą najgorzej czuje się w takich chwilach jak święta, Wigilia. Wtedy czujemy porażkę, żal, smutek. Również będę próbować dobrze wykorzystać 59 dni, by święta były dobrym czasem i by waga nie przytłaczała radości z takich magicznych chwil.

  • Nattiaa

    Nattiaa

    26 października 2016, 07:28

    powodzenia trzymam kciuki :* ja też walczę o siebie a moim jedynym przeciwnikiem są kompulsy po których czuję się bardzo źle, muszę to sobie bardziej uświadomić po prostu :)

  • Nocka23

    Nocka23

    26 października 2016, 07:19

    fajnie napisane , tak z głębi siebie . tak to juz jest że najbardzie boli zawiedziemy samą siebie i to jest bardzo smutna świadomość ale robi sobie to same , marnujemy dni i przesuwamy na jutro a potem płacz i zgrzyt zębami . Powodzenia i mocy dla Ciebie niech w tym roku ta łezka nie poleci bo będziesz z siebie dumna :) pozdrawiam

  • Nesti.

    Nesti.

    25 października 2016, 22:41

    Najpiękniejszy i najszczerszy wpis jaki czytałam :) Ja czułam się tak rok temu, w tym roku będzie tak jak podalaś w drugim opisie, obydwie poczujemy się fantastycznie! :)

  • Louuu

    Louuu

    25 października 2016, 22:05

    Za każdym razem jak "biorę się" za odchudzanie jestem zła, że potrzeba na to czasu. Ale w te 59 dni, o których piszesz można wiele zdziałać, dlatego może wreszcie zepnijmy tyłki, bez użalania się i działajmy, a sylwester będzie wyjątkowy, bo w nowym rozmiarze ;)

  • GIGA19850421

    GIGA19850421

    25 października 2016, 21:58

    Pięknie piszesz.Ja takie rozterki mam przed każdym rodzinnym spotkaniem i ten wzrok wlepiony we mnie ... cóż począć ..obiecuję sobie że na następnym spotkaniu już będzie inaczej ze tym razem będą patrzeć ale nie jak na rodzinnego grubasa ale jak na osobę która coś jednak w tym kierunku zrobiła...już słyszę te achy i ochy :D Kochana nie jesteś sama za mną już 15 dni :) Serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia !!!