Zebrałam się w sobie (ciekawe na jak długo?) i robię coś dla siebie. Mianowicie wymyśliłam jeszcze inną alternatywę dla zimowej aury i po prostu ruszam na marsz. A ile się można przy tym napocić, to zszokowana nieźle jestem. Poza tym ciekawostka- mój pierwszy raz wyglądał tak: nudzi mi się, uczyć mi się nie chce, wypada poćwiczyć, ale leń straszny. Kładę się na łóżko i eureka! Pójdę chociaż na spacer, wezmę kartę, to kupię jeszcze mleko i chleb. Taki krótki spacerek, bo czasu mało. Jednak jak ruszyłam, to aż mnie do galerii dopchało, weszłam do ulubionego sklepu i kupiłam sobie na przecenie bluzę. Dodatkowo zyskałam motywację, bo dużo ubrań zostało w rozmiarze s. W taki się pewnie nigdy nie wbiję, ale warto mieć marzenia. Poza tym trzeba mierzyć wysoko, jeśli chce się dojść na szczyt. No i patrzyłam na te małe ciuszki i marzyłam.
Dalej-nie jem po 17. Tzn. jakby się wdawać w szczegóły to 17:30. Wyszło to zupełnie przypadkiem, po prostu pewnego dnia nie zjadłam nic po tej godzinie i w kolejny pomyślałam, że znów tak zrobię. I robię, a waga powolutku w dół. Mimo tego, że na weekend byłam w domu i jadłam mnóstwo słodyczy, bo tam zawsze zapasy mamy są. Zauważyłam też pewną rzecz. Chodzi o to, że w domu mam mnóstwo pokus, bo tam różnorodność słodyczy jak w cukierni. Ciasta, ciastka, wafelki, owoce w czekoladzie, czekolady... Wszystkiego chcę spróbować, choć wiem, jak smakuje. Nic dziwnego, że tyję. W Łodzi nie kupuję tylu smakołyków, jeśli już muszę, to jest to jeden rodzaj i nie kusi tak bardzo. Życie studenckie sprzyja odchudzaniu.
Jak już mówiłam-waga wolniutko w dół. I tak leci szybciej, niż zaplanowałam. Nie cieszę się tym, bo właściwie kiedyś przestanie i będę musiała zebrać tył w troki i zacząć robić więcej.
I na koniec-mało mnie tu, bo sesja się zbliża wielkimi krokami. Uczę się, jak się nie uczę, to odpoczywam, najczęściej śpiąc. Dlatego wybaczcie, że Was nie odwiedzam, ale pamiętam o Was. Odrobię zaległości w najbliższym czasie. Trzymajcie się i nie puszczajcie!
Kasienkaa1989
26 stycznia 2012, 12:42ależ mi dałaś pozytywnego kopa :) Ja też mam problem ... w domu zawsze są słodycze i ciężko się pohamować a na studiach jak sama nie kupię to nie jem a nie kupuję bo chcę schudnąć ... tylko w domu o tym zapominam czasem :( ... Oj 17:00 to dla mnie za wcześnie ... potem by mnie ssało w żołądku :) może też się skuszę na spacery zimowe ... :) gratuluję spadków i powodzenia w dalszej walce :)
annna1978
23 stycznia 2012, 19:02ślicznie:) ja też ambitnie podchodzę do tego!hehe tym razem...