Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Smętnie


Chyba zaczynam rozumieć, czym jest przesilenie wiosenne. Nic mi się nie chce, na nic nie mam ochoty, jestem senna, zdołowana... A tu trzeba ciężko pracować, uczyć się, ćwiczyć, sprzątać, gotować... Przynajmniej waga mnie pociesza, bo powolutku leci w dół. Wiadomo, że chciałabym już, od razu, jednak lepiej tak, niż wcale. A nawet zdrowiej, bo przynajmniej mam większą gwarancję, że kgramy nie wrócą. I przyznam Wam, że zakład to był dobry pomysł, motywuje nieziemsko. A myślałam, że mimo wszystko, nic mi to nie da. Mam tylko mały problem, oby przejściowy. Prawdopodobnie nadwyrężyłam mięsień. Boli niemożliwie. Dlatego chwilowo odpuszczę bieg i postaram się ćwiczyć jedynie górne partie nóg i brzuch. No i podietować mniej więcej, bo to mi nie wychodzi. A! Ciekawostka-jestem już bez słodyczy 6 tygodni. Nigdy bym nie pomyślała, że tyle wytrzymam. Można? Można. To uciekam teraz do książek, bo teraz nauka czeka.