Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nadchodzi koniec marca


Ciężkie są losy odchudzającego. Wstałam wcześniej, by iść biegać. Jednak zrezygnowałam słysząc ten plusk za oknem. Krople deszczu uderzające o parapet działają na mnie kojąco i relaksująco, ale na pewno nie motywują do działa i nie dodają energii. Jak się domyślacie, z biegu wyszły nitki. Mam brudne sumienie. Żeby je nieco oczyścić, nie siedziałam w ciepłym łóżku do późna, tylko wzięłam się za codzienność. Zjadłam owsiankę, sprawdziłam prognozę i oto jestem w kolejności na Vitalii. Być może znajdę jakieś ćwiczenia i się wypocę, co jest mało prawdopodobne, bo mam lenia.
Wiecie co? Kończy się marzec. Wiecie, ile miałam ważyć? 66kg. Schudłam połowę tego, co sobie planowałam, czyli ważę 69. Nie jestem z siebie zadowolona. Żeby to chociaż nieszczęsne 68 było. Ale nie jest. Jutro jest pierwszy dzień kwietnia. Może jakieś kolejne postanowienie? W sumie mam nawet jeden pomysł. Chciałabym biegać co drugi dzień, bez względu na pogodę. By w taki dzień, jak dziś, nie szukać wymówki. By musieć, ale jednocześnie chcieć. Jeszcze to przemyślę. Muszę być zdecydowana, by postawić taki krok. A teraz uciekam. Po pierwsze, bo wena się mnie nie trzyma. Po drugie-czeka mnie jeszcze milion innych rzeczy. Trzymajcie się!
  • annna1978

    annna1978

    31 marca 2012, 14:16

    masz rację zawsze chciałby się wiecej,ma się wrażenie że czas ucieka a my stoimy w miejscu, Ty jednak posuwasz sie do przodu, ja tez mam chec z nowym kopem choć druga polowa marca była dla mnie swietna to niestety mam swiadomosc ze pierwszą zmarnowałam! Eh, cieżko się odchudzac:)