Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Tydzień szósty


O fuck, to już 6 tydzień za mną?!
Sobota-brzuch zrobiony, nogi rozciągnięte (15minut ćwiczeń), a jedzenie nawet zdrowe. Czyli plusik.
Niedziela-kolejne 15 minut ćwiczeń. Niestety słodycze też były. I tu nie ma się czym chwalić. Minus-nie spaliłam wszystkiego.
Poniedziałek-REKORD 50 minut biegania. BIEGANIA!!! Nie maszerowałam wcale. Do tego 15min brzucha i rozciąganie, razem 65min. Dieta jak najbardziej zdrowa, czyli wielki zielony plus!
Wtorek- kolejny piękny biegowy dzień. 65min ćwiczeń. Dieta ładna, tylko w porze obiadowej za dużo. Płatki słodkie dziś też wszamałam. Ale mimo to plusowo!
Środa-spacer 110minut, brzuch, rozciąganie-razem 125. Grzeszne było jedzenie i to wieczorem... Mc Flurry. Właściwie to cały dzień średni. Ale ponieważ zebrałam się za ćwiczenia wieczorem, to mimo wszystko plus.
Czwartek-jedzenie zdrowe, aczkolwiek jeden posiłek do bani-podwójna porcja płatków z mlekiem. Ale miałam dziś straszliwą ochotę na słodkie. Nie zjadłam na szczęście nic. Biegowy kolejny rekord, 55minut (a mogłam nawet więcej). Brzuch, rozciąganie-razem 70minut.
Piątek-powrót do domu-słodycze, ćwiczeń brak.

Dietowo-średnio, albo wręcz słabo.
Sportowo-355/420
Nadal nie jadę na maksa. Waga stoi. Trzeba się wziąć w garść!
  • annna1978

    annna1978

    15 maja 2013, 13:11

    tak kochana, tyle ruchu , a niedobra dieta potrafi to zniszczyc w parę minut. zycze maxa:) sobie tez.