Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
o sandałkach i dylemacie.


nic tak nie uszczęśliwia kobiety jak nowa torebka czy buty. dlatego postanowiłam się uszczęśliwić sandałami, bo mam już dość japonek. kupiłam w CCC czarne "rzymianki", za które zapłaciłam jedyne 20zł. po drodze uszko siatki mi nie wytrzymało, co niestety uznałam za złą wróżbę. anyways, nie muszę się teraz spieszyć z wizytą u szewca, by mi pokleił stare sandałki, do których mam wielki sentyment.

zbliża się wyjazd do lubego i coraz bardziej się boję, że mnie znowu upasie. ja silnej woli nie mam, a on nie wyobraża sobie śniadania bez dopchania się (i mnie) pączkiem/drożdżówką/chałką/ciastkiem (niepotrzebne skreślić). a film nie istnieje bez wałówki w postaci chrupek czy innych zapychaczy. i co ja mam zrobić? zaszyć sobie usta na te dwa tygodnie zostawiając dziurkę na rurkę?

dziś tu jeszcze wrócę.
  • ladybabol

    ladybabol

    9 sierpnia 2013, 13:28

    umiar :) i dobre nastawienie :)

  • KatyKala

    KatyKala

    9 sierpnia 2013, 12:52

    silna wole mozna wyrobic poprzez zmiane pewnych zachowan :))) trzymam kciuki :)

  • dorciaw1980

    dorciaw1980

    9 sierpnia 2013, 12:46

    No na "rurke" miejsce sie przyda skoro jedziesz do lubego ;) :x hahaha Dasz rade.

  • patrishiia

    patrishiia

    9 sierpnia 2013, 12:34

    kochana a ty zajadaj marchewke albo zdowe przekaski a może i luby zmieni nawyki ;-)