Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
słaba śliwka.


Woda w bidonie, miękkie skarpetki i wygodne buty, dużo przestrzeni i Sylwia Wiesenberg na dvd. Niestety trening na tej płycie jest dla zaawansowanych, bowiem trwa ponad 70 minut, polega głównie na przysiadach i podskokach.

Oglądając trening na sucho, zasnęłam koło czterdziestej minuty, znużona długością jednego ćwiczenia, monotonią i małomównością pani Sylwii. Nie informuje o nowym ćwiczeniu, którą nogą mam teraz machać i tylko z offu leci czasem jej głos przekazujący motywujące frazesy.

Pierwsze podejście zakończyłam po dziesięciu minutach, czyli niemal tuż po rozgrzewce. Byłam z tego powodu smutna i rozczarowana ograniczeniami mego ciała.

Przy drugim podejściu wytrzymałam tylko pięć minut dłużej. Po dziesięciu minutach robiłam te przysiady i płakałam, bo chcę być silna, chcę być szczupła, a nieposłuszne uda bolą, umysł mówi "kończ głupia". A ja muszę dalej. No i mam. Zakwasy.

Jutro podejście trzecie.


jem.

ś. grahamka i dwa jajka w koszulkach, a do tego kawałek papryki

II. w planie była surówka z marchewki, ale nie chciało mi się jej trzeć. wypiłam kawę inkę i dopchałam się jabłkiem.

o. kotleciki z indyka z porem i pomidorami suszonymi, ziemniaczki gotowane i buraczki ze słoiczka słoika

p. dwa jabłka i batonik musli

k. kanapki ze serkiem śmietankowym i pomidorem


Cudownego popołudnia życzę. (alkohol)

  • Massie24

    Massie24

    4 marca 2015, 12:56

    Ja wczoraj też trochę za dużo i i zakwasów to chyba nie mam tylko na powiekach :)

  • Keepcalmandschudnij

    Keepcalmandschudnij

    4 marca 2015, 12:45

    Nie warto ćwiczyć tego, czego się nie lubi :)