Po weekendzie szału nie ma :) sobota i niedziela upłynęła mi pod znakiem zabawy i jedzenia :)
Z tym, że jedzenia było znacznie mniej! Byłam na ślubie i weselisku mojej bratanicy!
Trochę zaniepokojona wpełzłam dzisiaj na wagę, ale pokazała 70,7 więc chociaż nie załamało mnie 71 :) chociaż było blisko...
Wstawiłam pomiary i nie wiem jak często mierzyć się ponownie? Może po tygodniu? W swojej naiwności chciałabym oczywiście, żeby były zauważalne zmiany - ale nie oszukujmy się - po 10 latach tycia ten jeden tydzień różnicy wielkiej nie zrobi chachacha.
W każdym razie mam wieeelką nadzieję na 69 kg!!!
Zawsze ważyłam ok 60-62 kg i co ciekawe uważałam się za grubą i nie mogłam schudnąć! A teraz marzę o takiej wadze i myślę, że będę szczupła :D Ciekawe ... hmmm ale czy dobrnę do takiego wyniku? Tak było 10 lat temu – kawał czasu zmarnowałam na wiecznej diecie bez
rezultatów – ale co to była za dieta! Obfitowała w czekoladę,
ciasteczka, chipsy, bułeczki … taka przyjemna dieta…
W lustrze nie było już tak przyjemnie - wałeczki, coraz obciślejsze ciuchy i coraz to większe rozmiary!
Taka jest smutna prawda! Ale nie mam się tu użalać nad sobą, tylko walczyć!!! No to do BOJU!!