Pełnia zadowolenia - pomimo wczorajszej pizzy i tortilli. Okazało się, że MOŻNA :) zjeść po cieniutkim kawałeczku pizzy i przeżyć! I można zjeść 1 tortilkę i nie pęknąć z głodu ;D Normalnie wciągnęłabym 3! Uwielbiam smak placuszków tortilli, suróweczka z sałaty lodowej, papryczki czerwone i żółte, pomidorek, ogóreczek, czerwona cebulka i do tego sosik czosnkowy - ummm rozmarzyłam się! Ale zjadłam jedną i musiało mi wystarczyć! (włożyłam sobie 3 kawałeczki fileta obsmażone w przyprawie kurczak po węgiersku - bardzo mi do tortilli pasuje).
Następnie było półtorej godziny marszu z kijkami - jak wracałyśmy było już ciemno. Zrobiłyśmy normalną trasę ale zadzwoniła jedna koleżanka, czy byśmy się z nią nie przeleciały, bo ona późno wróciła i nie mogła z nami lecieć - więc zrobiłyśmy jeszcze półgodzinną rundkę dodatkową! Nogi czułam dosłownie w d... :) Nic już później nie zjadłam, choć tortilki kusiły, bo mężowi serwowałam je dopiero na kolację :)
Na dzisiaj mam żurek w chlebie :) na życzenie mojego synusia, któremu się przypomniało, że taki w chlebku jedliśmy kiedyś schodząc ze Śnieżki :) mam nadzieję, że mi wyszedł równie dobry, ale i tak główną atrakcją będą te chlebkowe talerze :))
Na śniadanko mam resztę suróweczki z wczorajszego obiadu, jakieś jabłuszko na trzecie śniadanie i ewentualnie gorzka czekolada do kawki! Walczymy dalej!
Pokerusia
26 września 2013, 10:29zazdroszczę Ci kompanek do kijków, ja sama drepczę i trochę już się cykam jak wracam bo tak szaro i buro już wieczorami, muszę dać ogłoszenie na drzewie...ha,ha,ha
chiddyBang
26 września 2013, 10:09No i super, że się nie dałaś ;) Oby tak dalej!!
fitness.poznan
26 września 2013, 09:32To się nazywa silna wola :) Gratulacje!