Jestem z siebie dumna, że udało mi się spełnić moje sylwestrowe postanowienie - czyli spędzic je z wagą 49 kg :) Myslałam, że to sie nie uda:) Tak jak zapowiadałam w sylwka z dieta było cięzko...przez trzy dni piłam non stop wódkę, piwo i wino. Zjadłąm: poł pizzy, zupke w proszku, 4 tosty, pomarańczę trochę łazanek i ze dwie garści chipsow przez cały wyjazd. Mało i niezdrowo, zero wody. Przez odwodnienie po przyjezdzie wazyłam 46,5 kg:P:P Ale juz wszystko wrocilo do normy i na dzien dzisiejszy waga pokazala 47, 8 kg:)
Strasznie mi z tą dietą bez ćwiczen, ale nie moge sie zmusic.. Muszę sobie kupic jakies buty do biegania,moze to mnie zmobilizuje? Na razie kupilam serum na cellulit bo u mnie to jest masakra...tyłek i uda z tyłu całe w dziurach:( Od wczoraj smaruje:P
Buziaki:*
Aha...odkrylam swoja nowa słabość...zdrową, lecz tuczącą - mieszanka studencka wrrrr, przez nia dzis nieplanowane 300 kcal do przodu :P
carowna
7 stycznia 2012, 18:51Mieszanka studencka może i kaloryczna, ale bardzo, bardzo zdrowa - nie przejmuj się więc, i tak jesteś szczuplutka - lepiej nie szaleć z kaloriami i poćwiczyć, niż odmawiać sobie zdrowych rzeczy tylko dlatego, że mają sporo kcal :)
znajoma1996
7 stycznia 2012, 18:22ale Ty mało ważysz;) chcialabym tyle