Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
:)


Miło, że zaglądacie:)

Stwierdziłam, że napiszę, co u mnie.

Od dłuższego czasu czytam, słucham i oglądam różne różności nt. odżywiania.
W swoich poszukiwaniach dotarłam do diety, która leczy z bardzo poważnych schorzeń (oczywiście nie przerywa się terapii lekowej bez zgody lekarza), nawet z raka.
Jest to.... witarianizm. Mądra nazwa na coś niesamowicie doskonałego w swej prostocie. To sposób odżywiania (piszę tak, bo nie chcę, żeby mylić to pojęcie z dietą odchudzającą, aczkolwiek każdy sposób odżywiania to dieta przecież) oparty na owocach, warzywach, ziarnach i orzechach, jak najmniej przetworzonych, gdzie nie ma gotowanych potraw.
Do codziennego jadłospisu włączyłam 'zielonego szejka'. Do wybranych owoców dodajemy zielonych liści jakiegokolwiek warzywa (może być szpinak świeży, sałata, kapusta, rukola itp.) , do tego szklankę wody i miksujemy. Ja dodaję jeszcze kiełki (np. lucerny, rzodkiewki itp), które sama hoduję. Wystarczy garść. Oczywiście przed miksowaniem.
Taki szejk jest gotowy w ciągu kilku minut. Pijemy go powoli starannie mieszając ze śliną, aby wszystkie enzymy miały odpowiednio dużo czasu na reakcję przed trafieniem do żołądka.

Muszę przyznać, że taki szejk rozgrzewa i dodaje mnóstwo energii. A propos rozgrzewania, to można dodać imbiru do tego szejka, będzie nam jeszcze cieplej;)

Taki napój jest bardzo sycący, więc nie musimy się przejmować jedzeniem przez kolejne kilka godzin, a nie czujemy się ociężale jak przy zwykłym śniadaniu opartym czy to o mleko krowie i płatki śniadaniowe, czy kanapki.

Reszta moich posiłków jest oparta na diecie wegańskiej, a więc na żywności pochodzenia roślinnego (tylko i wyłącznie). Staram się nie jadać wysoko przetworzonej żywności, unikać mleka i jajek w produktach gotowych i piec wegańskie odpowiedniki tradycyjnych słodkości. Mąka orkiszowa zastąpiła pszenną, staram się używać pełnoziarnistej, organicznej zamiast zwykłej z marketu.
Wg różnorakich badań, pszenica źle wpływa na trawienie, gluten w takim stężeniu oblepia kosmki jelitowe blokując drogę substancjom odżywczym itp. Ale to pewnie część z was już wie.

I chudnę:)
Od piątku, ale zawsze coś. We czwartek ważyłam 107,7kg, a dziś rano już 105,9kg! Wiem, że to woda i toksyny, ale to tylko początek;)

Surowa dieta była tym, czego potrzebował mój organizm, żeby się oczyścić. Brak pszenicy tylko pomaga w tym detoksie. Mam znacznie więcej energii i chęci do działania.
Właśnie ukończyłam mój kurs foto, otrzymując punktację 10/10 za moją pracę dyplomową:)
Przestałam wstawać tak okropnie zmęczona (i często zła na cały świat).

Po prostu czuję się dobrze:) Nareszcie! Fizycznie i psychicznie.

Do mojego porannego jadłospisu włączyłam też szklankę wody z sokiem z połowy cytryny. Bardzo dobrze oczyszcza organizm, szczególnie wątrobę.

Moje ćwiczenia to nadal joga, chi kung i spacery. Dopóki maleństwo nie pójdzie do przedszkola, nie mam szans na wygospodarowanie czasu na jakąkolwiek inną aktywność fizyczną.

Zamknęłam za sobą kolejny rozdział życia i edukacji. Pora na kolejny - może wypełniony zdrowiem, szczęściem i radością? Mam taką nadzieję...
  • malicka5

    malicka5

    11 listopada 2012, 22:18

    Cieszę się, że jesteś i że znalazłaś nowy sposób na odżywianie. Ja nie jestem zwolenniczką drastycznych diet, bo nie umiem z nich wychodzić i zawsze kończy się na jojo. Ale podziwiam te osoby, które umieją być konsekwentne. Życzę Ci powodzenia. I z niecierpliwością będę czekać na relacje.

  • Revolution.

    Revolution.

    11 listopada 2012, 13:51

    Zycze powodzenia :) Ja bym chyba nie mogla wytrzymac bez jajek :)