Od paru miesięcy ciągle to samo, objadam się, a potem użalam się nad sobą. Nawet nie wiem kiedy jedzenie stało się ogromnym problemem. Ciągle marudząc, nic nie osiągnę. Tak więc koniec z marudzeniem. Bo ile można. Przecież to zależy ode mnie. Wcale nie muszę tyle żreć. Dzisiaj, jak wyszłam do pracy, to nie zabrałam ze sobą kasy, bo byłam pewna, że jak będę wracać, to wejdę do spożywczaka i nakupię czekolady. I całe szczęście, że nie miałam przy sobie portfela, bo już miałam ochotę na coś słodkiego. I tak chyba będę robić, dwa złote na bilet i nic więcej, żeby nie kusiło. Co prawda w domu nie mogłam sobie znaleźć miejsca i byłam wściekła, że nie mam czekolady. Ja nie wiem, jak na odwyku.
Próbowałam jakoś rozpisać sobie plan działania. Dieta swoją drogą, ale też ćwiczenia. Może w ten sposób uda mi się szybciej pozbyć tych przeklętych kilogramów. Z czasem u mnie różnie, ale ze 3, może nawet 4 razy w tygodniu chce ćwiczyć na orbitreku, chociaż te pół godziny dziennie. Może wystarczy? Koleżanka z pracy mówiła, że zapisała się na siłownię i ćwiczy kilka razy w tygodniu, tak mnie to trochę zmotywowało. Ona co prawda nie ma z czego chudnąć, chodzi bo po prosty chce. A w moim przypadku trochę ruchu jest bardzo wskazane.
Wybrałam sobie kiepski miesiąc na rozpoczynanie (kolejnej) próby odchudzania, bo idą Święta, co za tym idzie góry jedzenie. Ale nie mogę czekać do nowego roku, bo już w ogóle zrobię się olbrzymia.
TinyGirl
2 grudnia 2011, 16:40może jak zaczniesz teraz to po świetach zobaczysz tyle samo na wadze a może nawet mniej niż teraz ważysz natomiast zaczynając po świętach raczej nie masz szans na wagę z dziś a tym bardziej mniejszą bo jakoś jeszcze nie spotkałam osoby która by podczas świąt schudła ;) po za przyszywaną ciotką która sobie zafundowała odsysanie tłuszczu w przerwie między świętami a sylwkiem ;) będzie dobrze i świetny plan z nie braniem kasy ;) ja tak robię jak mam zajęcia a nie chcę wpierniczać nic słodkiego.. że też w tych bufetach nie ma niczego dietetycznego .. przynajmniej u mnie - sory sprzedają wodę więc jednak jest ;D
kfiatosheq
2 grudnia 2011, 16:01Ja przede wszystkim sięgnęłam po literaturę. Polecam Ci książki - nadwaga jest sprawą rodziny i Dlaczego chcesz być gruba? A jak mam ochotę na słodkie, to robię sobie błonniSlim i mam słodkie. Smak czekolady leży w głowie (przynajmniej ja tam mam) i jak jadłam warzywa, owoce, to myśłalam sobie: to jest pyszne, uwielbiam ten smak. Poza tym wyznaję zasadę, że lepiej nie zaczynać, niż nie móc później skończyć. Dlatego staram się nie jeść czekolady. Pochowałam też wszytsko, co może mnie kusić, z mojego pola widzenia. A i jeszcze jedno "Jeśli sam nie wygrasz ze sobą, to ze światem nie ma szans..." :)
JustAskKate
2 grudnia 2011, 15:39najważniejsze, że podjęłaś jakiekolwiek kroki. rozumiem ten motyw z czekoladą... ;s
kfiatosheq
2 grudnia 2011, 15:38miałam to samo. nie ma sensu siedzieć, płakać jaka jestem beznadziejna, przegryżć to czekolada (na poprawę humoru), a potem popłakać się jeszcze bardziej, bo nie powinnam jeść słodyczy. Weź się za siebie! Grudzień - spotkania z rodziną - zaskocz ich, wyglądaj pięknie. Ale piękny wygląd kosztuje wiele pracy. Ja też jestem na odwyku od czekolady. Kiedy byłam 1. raz czułam się fatalnie, myślałam, że pozabijam ludzi. Ale musisz sobie zdawać sprawę, że jest ciężko. Po to tu jesteśmy, żeby się wspierać wzajemnie, a nie dołować. Następny wpis ma być: "Wierzę w siebie, doceniam swoje małe sukcesy!" Ja w Ciebie wierzę:) zapraszam do mnie, jeśli masz jakieś pytania, wątpliwości, chętnie Ci pomogę. Wiem co przeżywasz, jeszcze niedawno miałam to samo. Nie jesteś sama.:):):)