No i zaczęło się... Juz wczoraj próbowałam się przygotować do dietki, więc jadłam wedle wskazań (no może prawie wedle wskazań). Śniadanie mnie powaliło... Matko, ja nie jadam śniadań, a teraz wciągnęłam jogurt, grahamkę i banana. Jestem objedzona. Dziasiaj będzie ciężko, muszę poprzstawiać kolejność, wyjeżdżam na długo, wrócę ok. 18.00 i wtedy przygotuję obiad, nie zjem więc kolacji. Mam nadzieję, że to nie zrujnuje planu.
Na razie mam zapał. Oby jak najdłużej.
Abigailwitch
31 grudnia 2007, 20:36Witaj, Mnie też na początku powaliła wielkość śniadań, ale dietetyczka kazała, to ja "porzundna" poznanianka robiłam co było napisane. (W końcu jak wiemy w czasie Powstania Wielkopolskiego dworca nie można było zdobyć z powodu braku peronówek). Po kilku dniach odkryłam,że jego wielkość to nie przypadek, bo faktycznie w ciągu dnia człowiek głodem nie handluje. Damy radę:) Pora zbierać na nowe, maleńkie kreacje na przyszłego Sylwestra. Pozdrawiam noworocznie