Byłam na Castle Party w Bolkowie. Genialna sprawa, ileż fajnych ludzi w jednym miejscu, a jaka muzyka... Lacrimosa na żywo miażdży!
Dieta niezachowana. Nie jadlam duzo, no ale inaczej i zupełnie w dziwnych godzinach. No i piwko. Nie lubię go specjalnie, ale na takich eventach tylko ono możliwe. Wczoraj jednak juz w domu, zgodnie z zasadami i strat nie ma, no ale nie ma spadku tez.
Dziś juz po sniadaniu, kalarepa i musli pochłonięte. Bez soczku z rozpiski, ale go nie mam w domu. No i wracamy do rowerowych potów znów. Pogoda idealna widzę, bez upałów, ale i bez deszczu.
Walczę więc dalej.