....a ja rano ważyłam 59,2 kg. Oł je-je-jeeeee :):):)
Śmiesznie - jak zaczęłam przybierać na wadze i widziałam, jak rośnie "57->58->59" to byłam przerażona. No jak to? 59?? Koszmar!! A teraz? Teraz cieszę się jak gwizdek oł jeee!! :)
Dzisiaj Mężowisko mi wraca, chcę mu upichcić coś dobrego. Zażyczył sobie fląderkę gotowaną na parze....Może sobie zmienię plan na dziś, wtedy za jednym zamachem będę miała i swój obiad z głowy. Hm hm hmmmmm...
Dobra, wracam do robótki, bo mnie już całkiem papiery przygniotą :)
Buziaki :)
niewidzialna19
16 czerwca 2007, 14:16witam! strasznie mnie rozawil Twoj opis jak zzelas swoja przygode ze skaknka!swietnie opisujesz sytuacje:) u mnie ze skakaniem jest tak ze mi ramki z mebli spadaja pod wplywem wstrzasow hahah:) i juz jedna pekla:( ale ladie chudniesz.podziwiam Cie przy tylu obowiazkach tak pozytywnie podchodzic do zycia i odchudzania:D wielki poklon oddaje:)pozdrawiam serdecznie:)
june
16 czerwca 2007, 09:06Nie chcę być koścista. Nie podoba mi się bycie chodzącym szkieletem. Ale chciałabym pozbyć się tłuszczyku i brzuszka. I wyglądac jako tako :)
gudelowa
15 czerwca 2007, 15:03;) jak tak dalej pójdzie, to w Turcji będziesz ważyła 50 kg, albo znikniesz :p brawo brawo brawo! pozdrowienia dla WSZPM ;) buziaki i dziękuję za wpisik ;) ig
june
15 czerwca 2007, 12:52Gratuluje spadku wagi :)) Powodzenia!!