Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień trzydziesty dziewiąty...


...zaczęłam o 7 rano ;) Wiem, że niedziela, ale "niemaczasu-niemaczasu". Musieliśmy od moich Rodziców z wioseczki wrócić do Gdyni na 9 rano, stąd ta rzeźnicka, jak na nadzielę, pobudka :) Wpadłam tu tylko na chwilkę, bo tylko WSzPM skończy się w DOMOWEJ WANNIE pluskać, zjemy śniadanie (no nie zapomniałam, że trzeba...) i pędzimy do Teściuff nad morze :)

Po powrocie rano do domku  nie omieszkałam przywitać się z wagą. No nie ucieszyło mnie to, co zobaczyłam - ale spodziewałam się takiego widoku ;) Powiem tak - kurczak, pieczarki i bakłażan (wszystko z grilla, mniam :)) z fasolką szparagową, to spoko luz. Ale pieczywo (bagietka pszenna, ajejej i chleb zwykły ajejej) z masłem czosnkowym z grilla plus grillowany "śmierdzący ser" (dobra, połowę zjadłam :)) plus piwo owocowe, to już przegięcie, he he :) Mam za swoje ;)

Co jest pozytywne
- słodyczy nie tknęłam, chęć na słodkiego węglowodana zaspokoiłam arbuzem :)

Pisałam wczoraj "zmieniłam nawyki żywieniowe (jem te cholerne śniadania, nie opycham się węglowodanami, staram sie mniej jeść wieczorem, nie jem "pod korek")".
Podsumowanie:
- śniadanie zjadłam,
- słodki węglowodan wchłonęłam w postaci owoca, słonymi węglowodanami się nie opychałam (chociaż mogłam sobie spokojnie odpuścić część pieczywa :)),
- wieczorem jadłam, jak za starych dobrych czasów, czyli NIEMAŁO,
- no i najadłam się -> może nie pod korek, ale spokojnie mogłam zjeść tylko połowę :)

Czyli wyszło mi: 2:2. Lepszy remis, niż porażka :):):)

Ale nic to - i tak jest dobrze :):):)

Zmykam plażować, obcować z mężowską Rodzinką i nie obiecuję, że się dzisiaj poprawię, hi hi :)


  • gudelowa

    gudelowa

    16 lipca 2007, 09:34

    co to za choroby?? no i gratuluję nowych umiejętności - wklejanie obrazków idzie Tobi eświetnie hhihiihi pozdr ig

  • magdunieq26

    magdunieq26

    16 lipca 2007, 07:57

    nie przejmuj się wagą, u mnie stoi ;-))) grunt, że weekend udany ;-))miłego poniedziałku!!