Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
No i się skończyło antybiotykiem...


...no nie dało się inaczej - wojowałam jakieś półtora miesiąca z zapaleniem zatok metodą ibuprofen + pseudoefedryna + ACC*** i dzisiaj się poddałam. Od czwartku chodzę ze stanem podgorączkowym, w porywach do gorączki (38,4 już się łapie na gorączkę?) i znów zaczęła mnie boleć czaszka. Poszłam dzisiaj do lekarza i Azytromycynę mam na tapecie. I jeszcze jakieś inne cosie (syrop, maść i wziewne do nosa...). Mam nadzieję, że mi to pomoże, bo inaczej oszaleję!

Trafiłam na wredną sucz i mendę a nie lekarkę. L4 nie miałam życzenia, co mocno ją zdziwiło i miałam wrażenie, że osobiście uraziło :] A ja nie poszłam do lekarza po L4, tylko po poradę, jak się w końcu wykurować i po receptę na leki :) Nie wiem, może sama źle się czuła - ale babsztyl niemiły, nieprzyjemny i gdybym się nie dopytała (o diagnozę, o dawkowanie leków, o długość ich przyjmowania, o to, czy odstawić dotychczas brane), to wyszłabym z gołą receptą i informacją, że moje ciśnienie wynosi 120/60. A nie, o to też dopytałam... Zazwyczaj trafiam na miłych lekarzy, ale dzisiaj to chyba miałam pecha :)

Zosiak też na stanie podgorączkowym, ale do przedszkola poszła. Wojtuś charczy okrutnie, ale jest tak roześmiany i rozkoszny, że musi się dobrze czuć :) Monsz bierze antybiotyk***, czuje się słabo, ale do pracy w poniedziałek poszedł. Dzisiaj też. Moja Mamusia dzisiaj idzie do szpitala, bo ciśnienie jej skacze a serducho hula.

Czy ja przypadkiem nie pisałam, że MAM JUŻ DOSYĆ CHOROWANIA??!!??

 

Moja córcia w piątek całowała się w przedszkolu. O matulu - ona ma 3 latka!!! :):):) Kawaler ma na imię Adaś (ale "Pikulśki, nie Ciechośki" :D)  i hasło "ale Adaś Pikulski był?" stało się pytaniem "ale momenty były?" ;) Pytaniem nie do córci, rzecz jasna, a do innych, których "momenty" mogą dotyczyć ;)

Poza tym Zosiakowa ostatnio uraczyła mnie hasłem "ale Mamo, nie lób ścien" - w momencie, gdy sobie chlipałam. Skąd to wytrzasnęła, to nie wiem - pewnie ja tak do niej mówię. Nie powiem - rozbawiła mnie mocno :)

 

Siorra wróciła z Nowej Zelandii i Australii. Mówi, że to naprawdę inny świat - nawet przywiozła ichniejszą mapę, gdzie wszystko jest do góry nogami! Jaki śmieszny kształt ma Polska... :)

 

Terapię uskuteczniam dzielnie. Mniej lub bardziej, ale w sumie dzielnie. Lena na ostatniej sesji powiedziała mi, że gdyby coś się działo, mogę do niej zadzwonić. Czyli - jestem na tym etapie, że mogę sama nie udźwignąć swoich demonów. Tudzież demonków. Na chwilę obecną, to sama nie wiem, czy dobrze zrobiłam, że poszłam na terapię. Znaczy - wiem, że dobrze i w końcu się wyprostuje świat. Ale w tym momencie i na tym etapie jest do bani.

 

Diety nie ma. Jem jakkolwiek i w sumie cokolwiek, ale staram się chociaż nie być śmietnikiem, jeśli chodzi o ilości.

 

Będzie lepiej. Musi być.

 

_____________________________________________________

***Żeby nie było - poszłam do lekarza i to właśnie zostało mi przepisane.

***Zawołałam do niego lekarza w piątek - mimo jego (słabych, bo nie miał siły ;)) protestów. I całe szczęście, bo anginę ma taką, że się pani doktor za głowę złapała... Weekend spędziłam w towarzystwie dzieci, bo Gajol z sypialni wynurzał się tylko chwilami. Ja spałam u Zosi...

  • majrok

    majrok

    29 listopada 2011, 16:38

    ale chorowitki z was :-) Dużo zdrówka życzę..