...nie chcę zapeszać. Wczoraj spędziłam niesamowity wieczór - siedziałam sobie na kanapie w salonie, w jednej ręce Agatha Christie , drugą sięgałam do miseczki z mieszanką studencką wymerdaną z mieszanką orzechową marki Tesco (polecam!!) i po prostu czytałam. Zosieńka spała (przespała całą noc, już drugi raz :)), Maciek coś dłubał w komputerowni, koty wyniosły się do sypialni a ja bez wyrzutów sumienia, bez myśli "prasowanie czeka", "opłaty muszę dokończyć", "cholerka, pranie by trzeba było wstawić", "czy przypadkiem nie skończył się cykl w zmywarce?" zatopiłam się w lekturze książki, którą prawie znam na pamięć :) Dziwnie mi z tym nieco. Ale cieszy mnie to. Bo to właśnie jest normalność.
W piątek miałam iść na lans z przyjaciółkami I nie dotarłam - Maciuś wrócił późno, po dwudniowej delegacji (i jak tak - cmoknąć w policzek, powiedzieć "pa, będę, jak wrócę" i zostawić zmęczonego chłopa z dzieckiem i wyjść?), poza tym miałam nieprzespaną noc za sobą (Gajol wyjechał to ja nie spałam, proste :(), zajęcia na basenie z Zosią i w rezultacie odpadłam kole 21, hy hy. Starzeję się, co zrobić ;)
Sobota samotna - tzn. z Zosiakem. Maciuś na uczelni studentów męczył. Albo oni jego ;) A myśmy zrobiły zakupy w Teskaczu (znaczy - Zosia spała sobie smacznie, obudziła się przy kasach) i pojechałyśmy na spacer. Do Orłowa, na molo :) Zimno straszliwie, ale przyjemnie. Lubię spędzać czas ze swoim dzieckiem :) A wieczorem? Nie pamiętam, co robiłam wieczorem - chyba coś pichciłam i czekałam na Maćka. I pewnie sprzątałam :)
A w niedzielę Monsz kupił mi buty :) Kozaczk i, czarne, proste, na wysokim obcasie. Niestety - szpila i szpic są na maksa niemodne i nie znalazłam takich, które by mi odpowiadały. Jak był "mój" fason to buty jakieś albo we wzorki albo wytłaczane albo wyszywane jakieś aplikacje - no wieś tańczy i śpiewa. To już wolę być przemodna, niż wieśniara w kozakach w białe róże. Chociaż - wieśniara i tak jestem, więc w sumie co mi szkodziło ;)
Wczoraj pojechaliśmy do Rodziców. Niestety, Zosia się pochorowała, marudziła na potęgę (jak nie ona) i wcześnie wróciliśmy. A w domu zasnęła. No i wieczór spędziłam z książką. Fajnie.
I tak pomaleńku się kręci. Czy wracam do normalności? Się okaże. Nie chwalę dnia przed zachodem słońca. 5-HT tudzież 5-hydroksytryptamina tudzież C10H12N2O*** to doprawdy dziwna rzecz...
Buziaki wtorkowe!
PS.1. Serdecznie Wam dziękuję za komentarze. Czytam co u Was, jestem na bieżąco. Ale z odpowiadaniem to u mnie słabiutko...
PS.2. Zamykać tego pamiętnika "tylko dla właściciela" nie będę. Chociaż chodziło mi to po głowie, nie przeczę. Mam tu drugi, tylko dla mnie - tam wylałam swoje myśli, którymi dzielić się nie chcę lub nie potrafię. A teraz boję się do niego wleźć... ;)
________________________________________________________
*** Ściągnęłam z Wikipedii - nie jestem sama z siebie taka mądra ;)
nonos
14 października 2009, 10:32Czy znasz może odpowiedź na pytanie: DLACZEGO TA KSIĄŻKA JEST TAKA KRÓTKA????
IdaSierpniowa1982
13 października 2009, 18:29Oj ja tez uwielbiam takie wieczory z ksiązką w ręku i kubkiem gorącej herbaty - nie ma nic przyjemniejszego!! A ja teraz czytam "Rękę mistrza" S. Kinga :) Mistrzunio mój ukochany :D King - dosłownie :) Buziam i więcej takich wpisów proszę :* Uściski dla Zosieńki D
Rheaa
13 października 2009, 17:42a ja sobie wypożyczyłam Markiza de Sade :)
joanna1966
13 października 2009, 15:11ja Ci pozamykam...:))) tchnie spokojem:) I dobrze.
gachew
13 października 2009, 13:16nie zapeszyć, z pewną dozą nieśmiałości ciesze sie razem z Tobą..i oby ten stan ducha pozostało z Tobą jak najdłużej..pozdrawiam ciepło, bo jak widzIsz zapewne za okieniem pogoda w trójmieście mało optymistyczna...buzia :)
kasiapelasia34
13 października 2009, 12:21Z tego wniosek dziewczyno, że trzeba ci przede wszystkim relaksu i musisz się solidnie wyspać. Wtedy psychika zaczyna wracać na właściwe tory :-) zmęczenie i niewyspanie to najczęstsze przyczyny wszelkich zawirowań w naszych głowach... Regenerować się trzeba :-) bez procentów, wzmacniaczy, a nawet kawy :-)
ZielonyGroszek
13 października 2009, 12:19to za "gupi" pomysł z zamykaniem pamiętnika?? Takie, wieczory jak opisujesz lubię i tęsknię za nimi, bo nieczęsto mi się zdarzają. Tez nazywam je normalnością. Wyalienowałam się na tyle z braku czasu, że jak zdarza mi się chwila bez dziecka i jednocześnie umiejetność wyłączenia myślenia /o obowiązkach/, lubię pobyć sama z sobą /wraz z ksiązką, filmem, etc/. Trzymaj się cieplutko :))
Viil
13 października 2009, 12:16ja tu lubie być. I tyle.