Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bezaucie wieśniarskie...


...czyli problem z drogą, na naszej miejskiej wsi. Z jednej strony Atakująca Kałuża, z drugiej Grząskie Bagno, z Trzeciej Podstępne Koleiny - w czwartą stronę nawet nie wjeżdżam, bo tam to w ogóle jakaś masakra... Agresywna Kałuża rozrosła się i zaatakowała nam maćkową furkę. Dobrze, że Mondeo żywi do nas pozytywne uczucia i rozpędem z Pani Kałuży wyjechało i nie zatrzymało się w środku. Niestety, wyjechało, beknęło i zdechło. Chyba mamy zalany silnik :( Na domiar złego tablica rejestracyjna odpadła i mój Monsz musiał ją tej Wstrętnej Kałuży ją z gardła wyszarpać. Po kolana w wodzie, z grabiami w ręce - gdyby nie to, że byliśmy wqr...ni na maksa, to pewnie byłoby nawet śmiesznie. Kiedyś pewnie będziemy z tego rechotać - na razie nie jest nam do śmiechu. Samochód stoi u mechanika a my musimy się jakoś dzielić drugim autkiem. Dzisiaj Maciek jechał do pracy z kolegą... Ciekawam, ile nas wyniesie naprawa (w najgorszym wariancie to będzie wymiana silnika :(), jak długo będziemy bezfurzaści i czy da radę pchnąć to przez AC. Żal mi Maciusia, bo w brodę sobie pluje, że mógł tamtędy się nie pchać. Pewnie mógł, ale nie przypuszczaliśmy, że tak się skończy - jakby nie było, ja też w aucie siedziałam i mogłam zarządzić odwrót i przedzieranie się przez Grząskie Bagno tudzież Podstępne Koleiny. No nic to... Jutro jestem udupiona z Malutką, bo mój biedny Pan Monsz z samego rana pogina do Gdańska na zajęcia ze studentami. A po zajęciach albo wraca dodom albo nie - być może będzie musiał jechać do firmy. Bu...

Jutro wieczorem impreza rodzinna - tak zupełnie bez okazji. Przyznam się po cichu, że ochoty nie mam wcale a wcale. Czy to oznacza, że będzie fajnie? :)

W niedzielę Maćko ma także zajęcia na uczelni, więc weekend ma rzeczywiście pyszny. A ja? Pewnie posiedzę w chatce z Myszką. Może pójdziemy na spacer. Chociaż nie bardzo mam gdzie - z wózkiem przez przez Atakująca Kałużę, Grząskie Bagno i Podstępne Koleiny to chyba słabo... No, to skończy się na zabawie klockami z Ziabą, prasowaniu i liczeniu podatków. Zarąbista perspektywa, he he.

Przytyłam lekko. Nie mam już niedowagi, wlazłam w granice normy. W dolnej części :) Niby dobrze (zastosowałam się do zalecenia lekarza), ale żmije w głowie podniosły łby i zasyczały tryumfująco. Lubię być chuda. I chyba to mi się w głowie nie zmieni...

No, ponarzekałam sobie - to napiszę coś pozytywnego. Zrobiłam sama zakwas na żur. A wczoraj z połowy tego zakwasu wydziergałam żurek***. Żurek wyszedł - będę się bezczelnie chwalić - rewelacyjny! Zrobienie zakwasu było wstrząsająco łatwe (10 łyżek mąki żurkowej zalanej 0,5 litra wody, 1 ząb czosnku, liść laurowy i 5 ziarenek ziela angielskiego (które wydłubałam po jednym dniu ze słoja, bo nie lubię i mi śmierdziało :D), trzymane w cieple przez cztery dni w szklanym słoju przykrytym ściereczką - to wszystko! Żadnych skórek chleba, żadnych zakwaszaczy - pewnie takie cuda są już w tej mące żurkowej :)), zrobienie żurku też nietrudne. Z całego gara została jena porcja, którą wzięłam do pracy i mam zamiar zaraz wchłonąć. Resztę zutylizowaliśmy z Maćkiem, który skomentował z zadumą "jakie to dziwne, że zupa ze spleśniałej mąki jest taka dobra". "Ze skwaśniałej chyba" - poprawiłam. "A tak, masz rację - pleśń to grzyb, kwas to bakteria" - rzucił przez ramię i pognał po dokładkę :D

Z moją durną głową różnie - w chwili obecnej mi "jakoś takoś nijakoś"*** Rozwodzić się nad tym nie będę. W poniedziałek robię pierwszą turę badań hormonalnych. Się zobaczy. Się. Na razie koniec tematu. Ale powiem Wam, że walczę z bzdurami w głowie. Czy wygram? Się zobaczy. Się.

Zmykam Kochani - wlazłam "na momę" - a wyszło, jak zwykle :)

Buziaki piątkowe. Hu-hu!! :)


________________________________________________________________________
***Nic dziwnego, że tyję :P
***Serotoniny mi trzeba! A co do hasła - wymyśliłam je kiedyś, wrzuciłam jako opis na GG i widzę, że się przyjęło :)

  • livebox

    livebox

    16 października 2009, 14:39

    Narobiłaś mi apetytu na żurek:) A mężowi grochówka w głowie:)