Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
I tak jest zawsze...


...chcę napisać coś ważnego, coś co mi w głowie siedzi, siadam do Vitalii i wszystko się rozmywa i ucieka.

 

Zwięźle będzie. Zwięźle jak na mnie, rzecz jasna :)

 

  - Auto? Czekamy na decyzję ubezpieczyciela.

 

 - Zosia? Zdrowa (tfu tfu), radosna i kochana. I coraz bardziej kumata :) I coraz bardziej charakterna! Gdy jej czegoś nie pozwalam (np włazić z pufy na stolik albo sięgać po pilota) to zaprzestaje zabronionej czynności, siada wyprostowana i zaczyna wrzeszczeć. He he he :) Nic z tego, nie pozwalam jej na niektóre rzeczy "dla świętego spokoju". Głównie to dla jej bezpieczeństwa (jak pozwolić berbeciowi na zabawę pod deską do prasowania?). I dla ustalenia granic. Bo to ważne i dla jej rozwoju, poczucia bezpieczeństwa i dla nauczenia brzdąca, że rodziców trzeba słuchać.

 

- Maciuś? No bidulina, że trafił na wariatkę. W robocie ma zapiernicz, wraca zmęczony i marzy o nic-nie-robieniu. A tu żona go goni, że coś trzeba zrobić, gdzieś pojechać. Walczę z sobą, żeby nie mieć poczucia winy, że "to ja powinnam zrobić". Bo niby dlaczego? :) I żeby nie było - naprawdę mi go szkoda, nie było moją intencją pisać ani złośliwie ani sarkastycznie.

 

  - Dom? Ogarnięty "z grubsza", czyste pranie żelazkiem nietknięte, brudne pranie pralką nieskalane, generalnie coś mi słabo wychodzi bycie panią domu. Ale jakoś mniej mnie to rusza, niż zazwyczaj, o! :)

 

  - Praca? Na bieżąco. Inaczej nie właziłabym tutaj...

 

 - Samopoczucie?

   # Fizyczne - doskonałe. Tylko ćwiczyć mi się nie chce...

   # Psychiczne - jestem psychiczna ;)  Nie jest źle! Ale mogłoby być lepiej :) Natomiast widmo czarnej dziury ziejącej pustką powoli się oddala. Rozmowy z sobą wspomagane chemią robią swoje :) Tylko ze spaniem nieciekawie - koszmary miewam ostatnio i to bardzo realistyczne. Nie krwawe, raczej grozą z nich wieje...


 - Waga? Najpierw wzrosła do 56,1 kg a dziś rano (poszłam spać bez kolacji :P) miałam 54,9 kg. O swoim marzeniu wagowym nie napiszę, bo mnie Vitalia zablokuje :P

 

Miało być zwięźle, taaaa.... ;)

 

Buziaki śródtygodniowe***

 

 PS. Macie jakiegoś pomysła na obiad? Coś szybkiego, z mięsem (bo Monsz mięsożerca) i jeszcze z małą ilością kalorii?

______________________________________________________________________

***Jeszcze chwila, będzie po 12 i równa połowa tygodnia pracy za nami ;)

 

 

  • Rheaa

    Rheaa

    3 listopada 2009, 17:52

    wróciłas do pracy? Bo ja chyba nie na bierząco. Monsz ... :) - może pange>?

  • calineczkazbajki

    calineczkazbajki

    25 października 2009, 19:44

    <br><img src="http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:9VXaa-QqAcPL1M:http://www.klasa.pl/muzyka/images/l12.jpg">

  • nowaJaa

    nowaJaa

    24 października 2009, 12:15

    co do obiadu z miesem to polecam pirsc kurczaka zesmazona w malej ilosci oleju (pokrojona w kosteczke) i do tego sos do spaghetti (wbre pozorom sie sa kaloryczne tylko trzeba patrzec na opakowanie)...no i do tego ogorek kiszony, kukurydza z puszki i ryz gotowany...pycha, syte nawet jak zjesz malo...i zdrowe :) aha..koniecznie do tego bazylie, chili i pieprz :)

  • TazWarkoczem

    TazWarkoczem

    21 października 2009, 23:23

    ale chcialam przeslac buziaczka

  • menevagoriel

    menevagoriel

    21 października 2009, 17:37

    sny są odbiciem Twojego stresu...dlatego źle sypiasz :) dobrze, ze nie dajesz rządzić malej :) to naprawde dla jej dobra :)

  • kilarka2

    kilarka2

    21 października 2009, 17:35

    całe szczęście, jutro czwartek, potem piątek i weekend...zostało równe 48 dni pracy do końca grudnia... :*

  • Aziya

    Aziya

    21 października 2009, 17:12

    kurczak na parze w ziołach voila

  • livebox

    livebox

    21 października 2009, 15:10

    Oj znam dzieciaki wychowane ...bezstresowo. Kiedyś widziałam w autobusie scenkę. Na siedzeniu siedział mały wrzeszczący, kopiący wszystko i wszystkich chłopczyk i jego spokojna, zmanierowana mamuśka. Malec dobijał pasażerów, a mamuśka siedziała cicho jak gdyby nic się nie działo. Wielu pasażerów ośmieliło się zwrócić uwagę mamie, że ma uspokoić dzieciaka, ale napuszony babsztyl odpowiedział tylko, że "wychowuje syna bezstresowo". W odwecie siedzący na przeciwko młody chłopak-typ nieznośnego hiphopowca -wstał, wyjął z ust gumę do żucia i przykleił ją mamuśce do czoła, dodając do tego:"Mnie też wychowywali bezstresowo":) Walcz z demonami i przestań się już odchudzać!:)Pozdrawiam

  • IdaSierpniowa1982

    IdaSierpniowa1982

    21 października 2009, 14:54

    Fajne masz to Zosisko :D I mądre po Mamusi :D Jak bedzie miala talent pisarski po Tobie to będzie ubaw :D Buziaki :D

  • aneczka102

    aneczka102

    21 października 2009, 13:07

    Kura w kostkę i na patelnię. Mrożony szpinak do garnka, jak się rozmrozi i zagotuje dodajesz 3 ząbki czosnki i pół kostki fety light. Mieszasz szpinak z kurą, chwile dusisz, a potem to wszystko na makaron!!

  • Nattina

    Nattina

    21 października 2009, 12:57

    żAadnych marzen poniżej 19 BMI ! No! Obiad? Kurze biusty w paski+ przyprawy i na patelnię i warzywa do tego. Szybkie.

  • aganarczu

    aganarczu

    21 października 2009, 12:57

    Co do wychowywania dziecka i stawiania granic to dokladnie wiem o czym mowisz ale za to moj M jest z tych co dla swietego spokoju.

  • grubena

    grubena

    21 października 2009, 12:22

    Masz rację,stanowczość i konsekwencja,bo inaczej z małych szantażystek prawdziwe potwory nam wyrosną.Widziałam takie wychowywane bezstresowo dzieci,masakra.A bycie panią domu zlej,ja siedzę w chałupie cały czas a mam tyle rzeczy do roboty,że szok.Stajni Augiasza jeszcze nie mam a są ważniejsze sprawy.Na obiadek proponuję to co ja mam dzisiaj:sznycelki z fileta indyka obsmaż na ulubionym tłuszczyku(ja bez ale z smaczek taki fajny jest),zalej wodą,dodaj troszkę soli pieprzu i do tego zioła prowansalskie.Duś nie za długo,jak będzie mięsko mięciutkie to odparuj wodę,żeby zostało tylko troszkę sosiku.Ja spożywam z pomidorkiem i ogóreczkiem,dla reszty pieczone plasterki ziemniaczków.Pozdrawiam:*

  • WooHoo

    WooHoo

    21 października 2009, 12:10

    małą ilościa kalorii powiadasz...? pojęcia nie mam, ja jem znowu kluchy, pieczone udka, sosy i sałtki.... :D z tym wrzeszczeniem to wiem co mówisz, Aeryn reaguje tak (i reagowała) od chwili, kiedy ją poznałam. Dzięki Bogu eMol ma poukładane w głowie. Jak mała tantrum odstawia, to jej tłumaczy spokojenie i nie zmienia zdania. A łzy to jej tryskają jej z oczu jak w japońskich kreskówkach :o) Ja się bym milion razy złamała (cos w stylu: "Kochanie, jak chcesz tak bardzo, to się możesz bawić na tej drabinie, tylko przestań już płakać" hihi). eM mocno stoi na nogach, mimo tego że Aeryn to jego oczkok w głowie... No nic, buziolam słońce i spadam jeść hehhe, jutro znowu do Anglii ;o(