Ojoj, ciężki był ten dzień. Wstałam rano i odnotowałam spadek, w końcu!!!
Wróciło do 64 kg.
Niestety dzień był z detoksem, jeszcze tylko jedna niedziela mi została, a potem co druga niedziela i w końcu tylko raz w miesiącu.
Tak więc na śniadanie był koktajl z gotowanych warzyw i szklanka wody z cytryną.
Wróciło do 64 kg.
Niestety dzień był z detoksem, jeszcze tylko jedna niedziela mi została, a potem co druga niedziela i w końcu tylko raz w miesiącu.
Tak więc na śniadanie był koktajl z gotowanych warzyw i szklanka wody z cytryną.
A potem? Zajęcia z Anią :)
Fat burning (na podłodze) - 55 min
Fit ball - 55 min
Na fitballu udało mi się bez trzymania stanąć na kolanach na piłce i jeszcze zakołysać bioderkami, cała sala buchnęła śmiechem. Musiało to wyglądać rewelacyjnie, nawet Ania była pod wrażeniem, bo nie jest to wcale takie proste.
W domu czekał na mnie koktajl jak zwykle pękłam i zjadłam jeszcze jabłko.
Niestety na fitness zapomniałam zabrać krokomierz, ale obstawiam, że musiałam zrobić przynajmniej z 6 tys kroków, a nawet i więcej :) no w końcu był fat burnining czyli dużo chodzenia.
Na obiad i kolację był koktajl.
W ciągu dnia wpadła jeszcze kawka i odrobina arbuza.
Bilans kalorii? Tylko nie tłuczcie.
Niecałe 400kcal
Co było najgorsze dziś? To, że od godz. 11:30 chodziły za mną ciastka kokosowe, to było straszne, nagle na fitballu mi nimi zapachniało i mnie dręczyły cały dzień. Kupiłam paczkę, bo muszę je zjeść, no ale nie dziś....
Na wieczór poszłam jeszcze z chłopakiem na spacer do lasku. Kroków prawie 4 tys.
Chciałabym również podzielić się moim jutrzejszym obiadem - cukinie faszerowane mięsem z kurczaka, przepis dodałam na Vitalii, gorąco polecam! Pychota!
Fat burning (na podłodze) - 55 min
Fit ball - 55 min
Na fitballu udało mi się bez trzymania stanąć na kolanach na piłce i jeszcze zakołysać bioderkami, cała sala buchnęła śmiechem. Musiało to wyglądać rewelacyjnie, nawet Ania była pod wrażeniem, bo nie jest to wcale takie proste.
W domu czekał na mnie koktajl jak zwykle pękłam i zjadłam jeszcze jabłko.
Niestety na fitness zapomniałam zabrać krokomierz, ale obstawiam, że musiałam zrobić przynajmniej z 6 tys kroków, a nawet i więcej :) no w końcu był fat burnining czyli dużo chodzenia.
Na obiad i kolację był koktajl.
W ciągu dnia wpadła jeszcze kawka i odrobina arbuza.
Bilans kalorii? Tylko nie tłuczcie.
Niecałe 400kcal
Co było najgorsze dziś? To, że od godz. 11:30 chodziły za mną ciastka kokosowe, to było straszne, nagle na fitballu mi nimi zapachniało i mnie dręczyły cały dzień. Kupiłam paczkę, bo muszę je zjeść, no ale nie dziś....
Na wieczór poszłam jeszcze z chłopakiem na spacer do lasku. Kroków prawie 4 tys.
Chciałabym również podzielić się moim jutrzejszym obiadem - cukinie faszerowane mięsem z kurczaka, przepis dodałam na Vitalii, gorąco polecam! Pychota!
Paulina.M28
16 lipca 2012, 08:30wygląda smakowicie...:)
jamay
15 lipca 2012, 23:07Byłam raz na fitballu przy wstawaniu z piłeczki odbiłam ją łydką i poleeeeciała a ja zamiast na piłce usiadłam na podłodze. Też cała sala miała ubaw...:D