Czuję się lżej! Jaśniej myślę! Nerwy mniej dokuczają, zaczynam panować nad sobą w stresujących sytuacjach... Myślę, że organizm skutecznie oczyszcza się na diecie. Jem dużo owoców, niby to nie takie dobre, bo średnio przyczynia się do utraty wagi, ale na polepszenie zdrowia wpływa znakomicie!
Dzięki owocom nie łaknę czekolady, ciasteczek etc. Wiadomo- mam chwile słabości i z ciężkim sercem odmawiam sobie kremowo- cukrowych przyjemności, ale takie zachcianki są, gdy mam mało kaloryczny jadłospis... Muszę więcej jeść...
Ćwiczę. Nie łatwo przychodzi ruch, mam zastane mięśnie, kości strzelają, w końcu nigdy tak naprawdę nie byłam aktywna Jednak robię postępy i staram się nie poddawać w trudnych momentach. Harmonogramem wykonanych ćwiczeń pochwalę się w niedzielnej notce. Drugie ważenie przewiduję na dzień 21.12, czyli za 9 dni.
Dziś, zgodnie z obietnicą, menu genialnie pyszne i sycące
ŚNIADANIE: omlet z 3 jajek z borówkami amerykańskimi (pieczony na teflonie, bez tłuszczu, bez cukru) + kilka migdałów
II ŚNIADANIE: jogurt naturalny, otręby pszenne, siemie lniane, migdały, orzechy nerkowca, kiwi, granat
OBIAD: tagliatelle z sosem pomidorowym z duszonym na parze filetem z indyka, czyli obiadek, który chodził za mną bardzo długo! Sos przygotowany własnoręcznie z pomidorów z puszki, żaden gotowiec ze słoika. Jedyny minus- makaron niepełnoziarnisty, ale tylko takie tagliatelle jest dla mnie smaczne!
PODWIECZOREK: surówka z kiszonej kapusty
KOLACJA: Naleśniki z mąki pełnoziarnistej, bez mleka (woda, mąka, jajko) pieczone bez tłuszczu, 2 z twarogiem i cebulką, 1 z jabkiem i gruszką duszoną <3