Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kolejny tydzień minął...


Kolejny tydzień i najpierw wzrost wagi a później spadek spowodowany chrupaniem surowizny.

Urodziny męża, tak jak przypuszczałam, skończyły się pochłonięciem dwóch kiełbas z grila, w tym jednej białej, jednej karkówki, dwóch miseczek bigosu, kawałka tortu i dwóch sałatek z dużą ilością majonezu. Stało się tak dlatego, że przez cały dzień nic nie jadłam (troszkę z braku czasu i troszkę z nerwów), a później większość wieczoru spędziłam na ganianiu po dwóch pokładach statku bo zaczął padać deszcz i goście się porozłazili, więc musiałam szybko przeorganizaować stół. Aż wreszcie późno wieczorem dopadł mnie taki głód, że nie patrząc na nic pochałaniałm wszystko co było w zasięgu mojej buzi! Efekt był taki, że napchałam się jak prosiaczek, popijając wszystko ogromną ilością piwa!

Pocieszeniem jednak jest to, że impreza się udała, goście się wybawili, a dzieciaki miały niezapomnianą przygodę ;)

Niedzielą poprawiłam sobie żywieniową krzywdę. Zerwałam się wcześnie rano, po przespaniu zaledwie pięciu godzin, w celu nastawienia obiadu dla jadących z Gliwic gości - dwójka dorosłych i trójka dzieci!!! Zdążyłam na styk i nie miałam już czasu szykować dla siebie dodatkowych porcji. Zjadłam więc to co było dla gości, czyli rosół z makaronem, pieczony w piekarniku kurczak z cebulą, ziemniaki tłuczone ze śmietaną i masłem czosnkowym, kapusta piekińska z papryką, kukurydzą i majonezem i bigos, który został z imprezy! Później był oczywiście deser - ciasto toffi i późna kolacja - pieczywo, jajka w majonezie, wędlina, ser żółty, pomidor, ogórek - czyli standard dla "normalnych ludzi" ;)

Byłam tak zmęczona weekendem, że było mi obojętne co jem. Nie byłam w stanie szykować dla siebie osobnych porcji zaproponowanych przez Vitalię... :(

Od weekendu minął tydzień. Udało mi się zrzucić kolejny kilogram. Myślę jednak, ze gdyby nie moje obżarstwo mogłoby być stabilne 69 kg. Obecnie 69 kg ważę rano na czczo (najlepsza pora do ważenia się :D), jednak wieczorem i w ciągu dnia 69,5 kg.

Postanawiam solenną poprawę!