Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Podejście nr trzy...


No cóż... Nie ma się czym chwalić... Jak na osobę ze słomianym zapałem przystało, moja motywacja do odchudzania kończyła się zazwyczaj na zakupie diety i przejrzeniu jadłospisu. Chyba lubię bezsensownie wydawać pieniądze... ;)

-"Czym oni chcą mnie zaskoczyć? Przecież ja to wszystko wiem...!"

Okazało się, że moim problemem nie jest brak wiedzy czy źle dobrany jadłospis lecz ciągle odwlekanie "od jutra", "od jutra", "od jutra na pewno!".

Jednak tym razem będzie inaczej! Jestem już tak zmęczona nadwagą, tak bardzo mam dosyć ciągłego niezadowolenia ze swojego wyglądu, tak często unikam spojrzenia w lustro w którym widać całą sylwetkę, że tym razem powiedziałam żelazne TERAZ ALBO NIGDY!!!

Dodam, że przez 30 lat swojego życia  byłam tzw chudym patykiem, do tego stopnia, że jeszcze na studiach, jako dorosła już osoba, wstydziłam się ubrać spódnicę, aby nie było widać moich chudych nóg. Z chwilą zamieszkania z moim obecnym mężem, w ciągu 3 m-cy przytyłam ponad 10 kg! Do dnia dzisiejszego dozbierałam jeszcze 5 kg, więc łącznie, od 10 lat żyję z 15 kg +. Nie przyzwyczaiłam się do tego... Kiedyś jadłam co chciałam, kiedy chciałam i ile chciałam (a uwielbiam jeść!). Dlatego nie mogę dokończyć żadnej diety, bo mam w sobie pewien rodzaj buntu, że coś muszę! Przecież kiedyś nie musiałam! Jest mi tym trudniej, że jestem zodiakalnym baranem w klasycznym wydaniu tego znaku czyli jeżeli chcesz mieć pewność, że czegoś nie zrobię to każ mi to zrobić! :)

Kiedyś dobrze leżał na mnie każdy ciuch. Dzisiaj stojąc w sklepie w przymierzalni chce mi się płakać... :(

Dlatego od jutra rozpoczynam dietę i ćwiczenia i niech się dzieje co chce...! :)

Pozdrawiam wszystkich i życzę powodzenia i wytrwałości w tym co cobie założyliście do wykonania!!! :)