Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Przymierzalnia...



Chyba nie jestem typową kobietą , bo nienawidzę robienia ciuchowych zakupów, przymierzania, wybierania. Wczoraj z racji planowanego wyjazdu na urlop byłam "zmuszona" do zakupu jakiejś letniej kiecki, bluzki, itd. I wiecie co? Zdałam sobie sprawę, jak bardzo nie akceptuję swojego ciała...widok z  3 luster bezlitośnie okalających moją sylwetkę spowodował u mnie mały wstrząs...Fakt, rzadko chodzę do przymierzalni, bo rzadko robię zakupy ciuchowe (raz na pół roku pewnie). Ostatnio coś kupowałam w zimie...
Najbardziej chyba nie lubię zakupów, bo:
- to wymaga czasu, żeby coś ładnego znaleźć,
- trzeba długo szukać żeby znaleźć coś ładnego w normalnej cenie,
- uszczuplenie finansów, na które nie bardzo można sobie pozwalać..
Pewnie gdybym miała dużą pulę pięniążków na zakupy to bym je uwielbiała :-) robić codziennie...
Chcę by nadszedł kiedyś taki czas, żebym nie musiała patrzeć  na metki tylko kupowała coś, bo zwyczajnie się spodobało...będzie zapewne już niedługo...
Nie narzekam, jest cudownie, mogę sobie pozwolić na różne rzeczy ale kosztem czegoś innego. Idea kosztu alternatywnego prześladuje na co dzień, jak widać istnieje nie tylko w teorii.
Ale wiecie co? kupiłam śliczną sukienkę i w miarę fajną bluzeczkę
I zrozumiałam coś jeszcze- że jeśli teraz nie ujędrnię swego ciała , nie będę ćwiczyć i uważać na to co jem to za następne pół roku, jak wejdę ponownie do przymierzalni mogę mieć znacznie nieprzyjemniejsze odczucia niż te wczorajsze...

P.s. Waga ok 57,5



  • calineczkazbajki

    calineczkazbajki

    14 lipca 2011, 23:13

    ja tez nie lubię .... ale uważam ze przesadzamy z tym nielubieniem własnego ciała ...