Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
59,2 Chaos myśli....


 i nic nie wyszło z wczorajszego basenu, bo córa straciła ochotę i za nic w świecie nie mogłam jej namówić...no i zostałyśmy w domku, na kanapie...z miśkami haribo...
Waga mnie dołuje (59,2) rano a wieczorem to już nawet miga 60 kg na wadze....o matko..Coraz gorzej będzie stracić ten nadmiar. Nie chcę tak!!!!
O siłowni nie mam co marzyć, w mojej okolicy nie ma, a nie mogę sobie pozwolić na dalsze dojazdy bo i czas i kasa (benzyna)...także zostaje dywan w domku a do tego jest cholernie ciężko się zmobilizować kiedy kanapa stoi obok :-)
W tym tygodniu nie biegałam, trochę się boję temperatury. Może uda się w weekend, żeby tak całkiem nie wypaść z rytmu, bo potem znowu masakryczne zakwasy nóg mogą się pojawić.
Chyba już czekam na święta, bo przynajmniej będzie chwila bezstresowego mam nadzieję przeżywania dnia...
W tali mam 74-75 cm, brzuch jakiś wzdęty chociaż w tym okresie cyklu powinnam ważyć najmniej...efekt nieprzemyślanego jedzenia tylko rzucania się na to co jest....
Marzy mi się orbitrek w domku....marzy się...